poniedziałek, 29 grudnia 2014

Czas podsumowań

Okres pomiędzy Bożym Narodzeniem a zbliżającym się Nowym Rokiem zawsze jest czasem skłaniającym do podsumowań: na ile nasze zamierzenia sprzed roku udało się wcielić w życie; co dobrego spotkało nas przed ostatnie miesiące, a które plany siłą rzeczy trzeba było odłożyć; co należy poprawić? Ja też przygotowałem sobie takie podsumowanie mijających 12 miesięcy i chciałbym się z Państwem podzielić sprawami, które zdecydowanie zajęły w tym podsumowaniu trzy pierwsze miejsca.
Na pierwszym miejscu (chyba nie będzie zaskoczenia) dwie daty: 30 maja i 16 października, czyli daty pierwszych wydarzeń w Kraków Arenie i Centrum Kongresowym ICE. Po latach doczekaliśmy się na oba obiekty, o potrzebie wybudowania których w Krakowie mówiło się od lat. Osobiście nigdy nie miałem wątpliwości, że w Krakowie są niezbędne. Tym bardziej cieszę się z docierających do mnie opinii, że ich funkcjonowanie przez pierwsze miesiące przekonało nawet tych, którzy uważali, że te budowle to fanaberia.

czwartek, 18 grudnia 2014

Im gorzej tym lepiej

Oburza mnie billboard, który przy ul. Dietla postawili wrocławscy przeciwnicy Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Jego przesłanie jest obrazem naszych najgorszych narodowych cech: „żeby było gorzej temu, który ma więcej od nas”. W imieniu krakowian mogę obiecać, że my żadnych billboardów na ulicach Wrocławia nie będziemy stawiać, mimo, że pretekst też by się znalazł.
Wielokrotnie mówiłem, że rozumiem argumenty obrońców zabytków. Mamy prawo, by nasze dziedzictwo zostało zachowane – niezależnie od tego, czy są to zabytki krakowskie, wrocławskie czy położone w maleńkich miejscowościach. Wiem, że pieniędzy na ten cel w budżecie państwa jest zdecydowanie za mało.

piątek, 5 grudnia 2014

Służyć miastu

Po raz czwarty wygłosiłem już przed Radą Miasta Krakowa słowa prezydenckiej przysięgi. Jest to dla mnie wielki honor i zaszczyt. Gdy w listopadzie 2002 roku zaczynałem swoją misję jako Prezydent Krakowa nie spodziewałem się nawet, że zyskam szansę, by tak szeroko zrealizować wizję wprowadzenia Krakowa w XXI wiek. Za tę szansę i okazane mi po raz kolejny olbrzymie zaufanie serdecznie dziękuję.

środa, 3 grudnia 2014

Trudna sztuka przegrywania

Krakowianie zawiedli na całej linii. Mimo ponad rocznych starań, codziennego przedstawiania niezbitych faktów, opinii ekspertów i wybitnych publicystów. Gazecie Krakowskiej należą się słowa współczucia. Tyle pracy na nic. Okazało się, że krakowianie mają swoją opinię i niekoniecznie jest zbieżna z linią redakcji.
Po referendum, w którym krakowianie zdecydowali, że miasto powinno przerwać starania o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich, w redakcji Gazety Krakowskiej otwierano szampana, co zostało uwiecznione przez redaktorów na facebooku. Mam wrażenie, że w niedzielny wieczór korki od szampana przy al. Pokoju nie strzelały. Nie oznacza to jednak, że redakcja choć trochę postanowiła uszanować wolę swoich Czytelników. Obrzydzanie miasta jest przecież wytyczoną linią redakcji, z której tak łatwo się nie rezygnuje.

piątek, 7 listopada 2014

Zagłosujmy 16 listopada!

Zbliża się koniec samorządowej kampanii wyborczej. Nie dziwi zatem fakt, iż wzmagają się spekulacje o tym kto je wygra, zaś różne sondaże tylko podsycają te dywagacje. Sondaże wskazują mnie jako faworyta toczącej się rywalizacji, ale pamiętajmy, iż to sami wyborcy rozstrzygają o wyniku wyborów, a nie ankiety i analizujący je politolodzy.
Z sondażami jest trochę z jak prognozą pogody. Zapowiedź słonecznego dnia zachęca nas do planowania spacerów, pikników, wyjazdów za miasto. Lecz często zdarza się, iż zamiast bezchmurnego nieba padają strugi deszczu. Wobec sondaży i prognozy pogody należy zatem stosować zasadę ograniczonego zaufania. Zaufania nie można nigdy jednak tracić wobec samych wyborców.

piątek, 24 października 2014

Wyborczy kamień filozoficzny

Okres kampanii to czas cudów, podczas którego padają różnorakie czarodziejskie recepty na „uzdrowienie” Krakowa. Kiedy jednak przyjrzymy się deklaracjom wyborczym okaże się, iż kampania przypomina raczej zjazd alchemików opowiadających o tym jak stworzyć zamieniający wszystko w złoto kamień filozoficzny. Sądzę bowiem, iż bez takiego kamienia filozoficznego kandydaci ci nie są w stanie choćby w ułamku zrealizować swoich obietnic.
Oto Pan Gibała z właściwą dla siebie szczodrością zawyrokował, iż wybuduje kanał ulgi za miliard złotych. Pomijając fakt, iż jego wyliczenia są dalece niedoszacowane, warto zauważyć, iż chce, aby inwestycja ta została zrealizowana w ramach rządowego „Programu ochrony przed powodzią dorzecza Górnej Wisły”.

czwartek, 9 października 2014

Dyktator od remontu drogi?

Politykom partyjnym bardzo często wydaję się, iż obiegowa znajomość niektórych pojęć upoważnia ich do wypowiadania się o nich w tonie fachowości i profesjonalizmu. Oczywiście jest to ton złudny i fałszywy.
Kilka dni temu działacze Prawa i Sprawiedliwości z posłem Ryszardem Terleckim na czele ogłosili, iż kadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast musi zostać ograniczona do jednokrotnej możliwości uzyskania reelekcji. Nawet, jeżeli pomysł ten spotkałby się z akceptacją Parlamentu RP, to zgodnie z zasadą, że prawo nie działa wstecz nie wpłynie on na moją misję samorządową. Zatem mam ten komfort, iż pisząc te słowa nie występuję we swoim imieniu, lecz w imieniu tak sponiewieranego zdrowego rozsądku.

czwartek, 25 września 2014

Cnota niezależności

Mamy czas kampanii wyborczej, zatem politycy dwoją i troją się, aby zamaskować swoje wady, a zareklamować zalety. Okazuje się, że kandydaci ci uznają, iż najbardziej wstydzić się muszą środowisk partyjnych, które ich promują i stanowią dla nich zaplecze kadrowe.
Pisząc te słowa nie zamierzam atakować którekolwiek z kandydatów. Moje uwagi raczej służą obronie istoty niezależności, która nie powinna być zohydzona obywatelom. Partie polityczne z właściwą dla siebie zachłannością zawłaszczyły wszystkie pojęcia, które mają lub miały jakąkolwiek uniwersalną wartość. Nie chcę, aby również ten smutny los podzieliła cnota niezależności.

poniedziałek, 22 września 2014

Szczerość i jeszcze raz szczerość!



Mówi się, że szczerość jest obca politykom. Nieprawda! Józef Lassota zdecydowanie zaprzeczył tej tezie, wyznając na antenie Radia Kraków, iż celem PO i PiS „jest zmiana Majchrowskiego”. Nie jest celem Platformy Obywatelskiej, żeby krakowianom lepiej się żyło. Nie jest celem Platformy Obywatelskiej wdrażanie nowych pomysłów. Nie jest celem Platformy Obywatelskiej budowa nowych dróg, remonty, zakładanie parków. Nie jest celem Platformy Obywatelskiej rozwijanie miasta, by ludzie mieli pracę i pieniądze. Cel partii jest jasno określony: „zmiana obecnego prezydenta”.

piątek, 12 września 2014

Dumni z Krakowa



Satysfakcja i wielki niedosyt – myślę, że tak możemy podsumować mecze Mistrzostw Świata w Siatkówce, które rozegrano w Kraków Arenie. Wiedzieliśmy, że nasza hala robi wrażenie. Nie spodziewaliśmy się jednak, aż takich zachwytów ze strony sportowców, trenerów, ale i gości z zagranicy. Dopiero teraz widzimy, ile jako Kraków straciliśmy przez te wszystkie lata, gdy omijały nas tego typu wydarzenia.

wtorek, 2 września 2014

Histeria szkodzi, czyli o Krakowie i koralikach



Z uwagą przeczytałem felieton Ryszarda Terleckiego „Nie dajmy się oszukać” zamieszczony w ostatnim numerze „Głosu”. Z uwagą, ale i sporym zdziwieniem, że tak bardzo można wykoślawić rzeczywistość, jeżeli tylko widzi się w tym swój polityczny cel. Felieton odbieram jako histeryczną reakcję Pana Posła na wieść, że zamierzam w najbliższych wyborach po raz kolejny ubiegać się o stanowisko prezydenta miasta.
Jak wiadomo, histeria odbiera zdolność myślenia i instynkt samozachowawczy, bo trudno inaczej wytłumaczyć porównanie przez Ryszarda Terleckiego mieszkańców Krakowa do murzyńskich plemion, niezdolnych do samodzielnego myślenia oraz łasych na koraliki i wódkę. Myślę, że w kategorii „jak nieudanie dopiec Majchrowskiemu i przy okazji obrazić krakowian” Pan Poseł zdobył zdecydowanie pierwsze miejsce.

środa, 27 sierpnia 2014

Kubeł zimnej wody


Nie można już mieć wątpliwości, że w Krakowie wystartowała kampania przed wyborami samorządowymi. Jak na razie przebiega pod znakiem wody – tej wylewanej sobie na głowę, ale też lanej w mediach na temat Krakowa. O ile ta pierwsza nie powinna zaszkodzić w myśl powiedzenia: „zimna woda zdrowia doda”, o tyle ta druga jest dla nas znacznie groźniejsza. Niejednokrotnie podważa wiarygodność Krakowa w oczach partnerów, bo dotyczy spraw finansowych, a z tymi nie ma żartów.

Choć Jarosław Gowin zapowiada, że nie będzie się starał o urząd prezydenta Krakowa, na temat naszego miasta dużo i chętne się wypowiada. Nie mam nic przeciwko promocji Krakowa w mediach, ale nie mogę się zgodzić na powtarzane i utrwalane przez Jarosława Gowina stwierdzenie, że jesteśmy katastrofalnie zadłużonym miastem. Zastanawiam się skąd to się wzięło i dochodzę do wniosku, że albo ktoś nie ma pojęcia o czym mówi (a to nie przystoi osobie, która deklarowała, że chce miastem zarządzać), albo z rozmysłem kłamie.

piątek, 8 sierpnia 2014

Co z sondaży wynika?


Dziś dzień analizowania sondaży – zamówionego przeze mnie, jak i opublikowanego w gazecie. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że po oświadczeniu Jarosława Gowina, iż prawdopodobnie nie wystartuje w wyborach samorządowych, ponieważ ważniejsze są kwestie polityki krajowej, sytuacja zdążyła już zmienić się zdecydowanie.

Zacznijmy od sondażu gazety. Przede wszystkim został wykonany na małej próbie 500 osób. Wynik jaki uzyskałem trudno oceniać – przede wszystkim nie znamy jeszcze wszystkich kandydatów na prezydenta, natomiast w badaniu funkcjonowało aż 10 nazwisk. Głosy mocno się więc podzieliły. 28 proc. dla mnie nie jest specjalnym zaskoczeniem, ponieważ w rozmaitych sondażach przeprowadzanych także przed poprzednimi wyborami poparcie to wynosiło ok. 30 proc.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Zapraszamy seniorów!



Aktywni i pełni sił, z pomysłami, dysponujący czasem i chęcią, bo zrobić coś dobrego dla swoich rówieśników, sąsiadów - zastanawiają się Państwo o kim piszę? O wielu krakowskich… seniorach, z którymi mam przyjemność w różnych okolicznościach się spotykać. Szkoda zmarnować tak wielkie zaangażowanie i doświadczenie, dlatego z końcem września zainauguruje działalność 25-osobowała Rada Krakowskich Seniorów. Już teraz czekamy na kandydatów.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Nie palę fajki...



Po powrocie z urlopu zastałem w gazetach (a dokładniej w jednej gazecie ukazującej się pod dwoma tytułami) wywiad z panem posłem Józefem Lassotą, poświęcony w dużej mierze mojej działalności jako prezydenta. Przyzwyczajony jestem do tego, że pan poseł nie odpuści żadnej okazji, by być wobec mnie złośliwym. Dlatego też konsekwentnie takie zaczepki do tej pory ignorowałem, trzymając się zasady, że nie oceniam moich poprzedników. Nad kilkoma wątkami tego wywiadu nie sposób jednak przejść do porządku dziennego, więc zdecydowałem się na poniższy komentarz.
Wbrew intencjom pana posła, który powtarza jakim to jestem kiepskim prezydentem bez wizji na przyszłość, to dobry dla mnie wywiad: sam przyznaje, że ostatnie duże miejskie inwestycje jak Centrum Kongresowe i Kraków Arena nadają Krakowowi rangę miasta metropolitalnego. Przyznaje też, że „obłudą byłoby powiedzieć, że powstałe za Majchrowskiego inwestycje są niepotrzebne albo, że było ich bardzo mało”.
Z kolei argumenty przeciwko mnie, są - można powiedzieć – mało oryginalne. Z ochotą pan poseł wypomina mi budowę dwóch stadionów, zapominając chyba, że zadecydowała o tym rada miasta, której w 2003 roku był przedstawicielem i osobiście uczestniczył w podejmowaniu tej decyzji. Sprawa EURO2012 też wielokrotnie już była omówiona na wszystkie strony – Kraków był najlepiej przygotowanym polskim miastem, co jest udokumentowane w materiałach UEFA. Decyzja, które z czterech miast będą gospodarzami EURO nie była merytoryczna, ale zapadła w sferach rządowych w 2007 roku, czyli wtedy, gdy u władzy byli już koledzy partyjni pana posła Józefa Lassoty.
Zachwyca się pan poseł Wieliczką, która ostatnio wydała 100 mln zł na kanalizację. Jak sam mówi, jest to przykład myślenia przyszłościowego i stawia ją Krakowowi za wzór. W pełni się zgadzam, że doprowadzenie kanalizacji i wodociągów to priorytetowa sprawa. Dlatego podjąłem decyzję, żeby Kraków nadrobił zapóźnienia cywilizacyjne w tej dziedzinie już…10 lat temu. Teraz praktycznie wszyscy mają dostęp do wodociągów i tylko w niewielu miejscach brakuje kanalizacji. Przez pierwsze trzy lata mojej kadencji powstało 80 km sieci wodociągowej na terenie miasta! Co więcej – dzięki inwestycjom jesteśmy jedynym dużym miastem, które w stu procentach oczyszcza swoje ścieki. Ale pan poseł twierdzi, że nie widzi „nowej jakości w funkcjonowaniu miasta”.
Czytałem uważnie wywiad, ale nigdzie nie udało mi się wyczytać, jakimiż to były prezydent Krakowa Józef Lassota chwali się krakowskimi inwestycjami, które powstały za jego kadencji. Mówi tylko, że dla Krakowa ciężko pracował jako wicewojewoda, radny i prezydent. Mam przed sobą sprawozdanie kadencyjne z lat 1994-1998, kiedy to pan Józef Lassota była prezydentem. Cieniutkie. Nie będę rozwijał tego wątku – jak już wspomniałem, uważam, że nieelegancko jest krytykować poprzedników. Działali w innych warunkach, mierzyli się z inną rzeczywistością, mieli do dyspozycji inny budżet. Nie znam wszystkich okoliczności, więc i trudno mi oceniać dlaczego w pewnych sytuacjach zachowywali się z mojego punktu widzenia biernie, czy podejmowali decyzje, które dla mnie są błędem.
Zasada niewypowiadania się o byłych prezydentach nie oznacza jednak, że nie mogę pozwolić sobie na ocenę obecnej działalności pana posła. Odniosę się tylko do kwestii przypomnianego w wywiadzie zaangażowania w sprawę budowy drogi S7. Rzetelność kazałby wspomnieć, że podczas prac nad budżetem centralnym na 2012 rok poseł Józef Lassota głosował przeciwko przekazaniu pieniędzy na tę inwestycję. Pozwolę sobie zapytać też o zaangażowanie w konkretne sprawy legislacyjne, które ułatwiłyby funkcjonowanie miasta. Nie przypominam sobie żadnej, którą firmowałby poseł Lassota. A nie wymagałoby to wiele wysiłku. Na początku każdej kadencji przekazuję parlamentarzystom plik materiałów z gotowymi propozycjami zmian w prawie. Skorzystał Pan z tego?
Już na sam koniec odniosę się do jednego zdania wywiadu – „mieszkańcy Krakowa (…) już nie powinni być narażeni na to, by Majchrowski rządził przez kolejne cztery lata”. To bardzo instrumentalne potraktowanie krakowian, Panie Pośle. To nie partie polityczne wybierają w naszym mieście prezydenta, choć czasem przysłuchując się dyskusjom działaczy można odnieść takie wrażenie. Teraz – inaczej niż w czasach, gdy Pan sprawował urząd – decydują o tym mieszkańcy. I to oni po raz kolejny w listopadzie wskażą osobę, która obejmie tę funkcję. A tak dla przypomnienia. Obaj poddaliśmy się tej próbie zaufania mieszkańców w 2006 r. W pierwszej turze uzyskałem 42 proc. głosów. Pan – 5 proc.
PS: Nie palę fajki…

czwartek, 3 lipca 2014

Finanse – stabilnie, spokojnie









Już dawno nie pisałem na tematy finansowe. Mało o miejskich pieniądzach było także w czerwcu, gdy radni podejmowali uchwałę o udzieleniu mi absolutorium z wykonania budżetu w 2013 roku. Pozostaje się tylko cieszyć, bo to oznacza, że sytuacja jest stabilna i nie ma nic wspólnego z problemami, które miały samorządy jeszcze trzy lata temu. Niemniej postanowiłem wykorzystać przygotowane dla radnych podsumowanie i podzielić się z Państwem kilkoma uwagami na ten temat.

Przede wszystkim muszę zacząć od podziękowań dla radnych. Już nie pamiętam sytuacji, żeby sesja absolutoryjna była tak spokojna – dyskusja była krótka i podjęto merytoryczną decyzję, pozytywnie oceniając wykonanie ubiegłorocznego budżetu.

Faktycznie, był to jeden z najlepiej wykonanych budżetów w ostatnich latach. W 2013 roku dochody miasta zostały zrealizowane w 99,7 proc. (dla porównania na koniec 2012 roku wskaźnik ten wyniósł 96,6 proc. planu). Większe niż zakładano na początku roku prawie o 9 proc. były dochody z mienia. Zaplanowane wydatki zrealizowaliśmy w 97, 4 proc. Względem planu zdecydowanie wzrosła też nadwyżka budżetowa. Przypomnijmy, że na początku 2013 roku założono, że dochody przekroczą wydatki o 10 mln zł. Tymczasem na koniec 2013 roku nadwyżka wyniosła prawie 96 mln zł. Dla przypomnienia – w 2012 roku budżet Krakowa zanotował deficyt w wysokości 42, 5 mln zł.

Kwestia, która od kilku lat wzbudza największe Państwa emocje to zadłużenie Krakowa. Po raz kolejny przypomnę, że w przypadku naszego miasta, zadłużenie nie jest czymś złym. Nigdy nie zadłużyliśmy się po to, by pieniądze przejeść, ale zawsze były one wydawane na inwestycje, np. po to, by mieć wkład własny na wykorzystanie środków unijnych. Ci, którzy martwili się o stan finansów z pewnością ucieszą się wiadomością, że zadłużenie miasta jest coraz mniejsze, na koniec ubiegłego roku spadło ono poniżej 2 mld zł, a po odliczeniu kredytów i pożyczek z udziałem środków zewnętrznych wynosi ono 49 proc. naszego budżetu. Ci którzy śledzą te dane wiedzą, że w ostatnich latach zadłużenie pod koniec roku zazwyczaj utrzymywało się w okolicy 55-58 proc. budżetu.

Na koniec to, co jest dla Państwa zawsze najbardziej interesujące: porównanie z innymi miastami. Zacznijmy od zadłużenia – gdyby podzielić dług Krakowa na jednego mieszkańca, na każdego z nas przypadłoby 2602 zł. Czy to oznacza, że jesteśmy najbardziej zadłużonym miastem w Polsce, jak chcą media? Niekoniecznie. Na mieszkańca Warszawy przypada 3442 zł, na mieszkańca Wrocławia – 3333 zł, w Łodzi - 2965 zł, a w Poznaniu – 3371 zł. Średnio mieszkańcy 12 największych polskich miasta są zadłużeni na kwotę 2971 zł, a więc więcej niż w samym Krakowie.

Kolejna sprawa budząca emocje – wydatki miast na edukację. W przeliczeniu na jednego mieszkańca Kraków płaci 1614 zł. Warszawa – 1592 zł, Wrocław – 1490 zł, Łódź – 1308 zł, a Poznań – 1523 zł. z danych którymi dysponuję wynika, że więcej niż Kraków płacą jedynie… Lublin, Białystok i Rzeszów. Proszę zwrócić uwagę, że są to miasta na tzw. ścianie wschodniej i większe niż przeciętnie wydatki są związane z rozproszeniem placówek szkolnych.

Warto też sprawdzić, jak bardzo Kraków obciąża mieszkańców podatkami i opłatami lokalnymi (czyli tymi, których wysokość jest regulowana przez miasto, a nie zależy od władzy centralnej). W Krakowie każdy mieszkaniec płaci średnio 831 zł. W Warszawie 849 zł, we Wrocławiu - 848 zł, w Łodzi (w której obciążenia podatkami lokalnymi są najmniejsze spośród 12 największych miast ) – 577 zł, a w Poznaniu – 798 zł. Na czele tego rankingu jest Gdańsk, w którym mieszkańcy płacą średnio 982 zł rocznie.

I ostatnie zagadnienie , a jednocześnie jeden z ulubionych tematów dziennikarzy – wydatki na administrację (zdaniem wielu zawsze zdecydowanie za duże). Administracja kosztuje średnio każdego mieszkańca Krakowa 267 zł rocznie. W Warszawie koszt administracji to 485 zł na mieszkańca, we Wrocławiu 367 zł, a w Łodzi – 629 zł. Średnio w 12 największych polskich miastach mieszkańcy płacą na administrację 379 zł rocznie (a więc również więcej niż w samym Krakowie).

Działania podjęte przez miasto – przede wszystkim oszczędności, ale także fakt, iż kryzys powoli zaczyna odpuszczać sprawiły, że kondycja miejskich finansów zdecydowanie się poprawiła. W ubiegłym roku nie mieliśmy już – jak zdarzało się to dwa lata wcześniej problemów z płynnością finansową. Mam nadzieję, że ta tendencja będzie się utrzymywać, bo pierwsze półrocze tego roku także nastraja optymistycznie.

czwartek, 26 czerwca 2014

Wygodny Kraków



Decyzja została podjęta – będę ponownie ubiegał się o stanowisko Prezydenta Miasta Krakowa.

Kiedy w 2002 roku rozpoczynałem moją pracę w krakowskim magistracie, żyliśmy w zupełnie innym mieście – pięknym i znanym ze swych zabytków, ale nie nowoczesnym. Od tego czasu nasze miasto wzbogaciło się o inwestycje warte miliardy złotych. Powstały nowe drogi, linie tramwajowe, praktycznie wszyscy mają dostęp do wodociągów i kanalizacji, co jeszcze 12 lat temu nie było takie oczywiste.

Rozbudowaliśmy infrastrukturę sportową – po latach oczekiwań możemy cieszyć się wydarzeniami sportowymi na światowym poziomie w Kraków Arenie.

Zadbaliśmy o to, żeby w naszym mieście łatwo było zdobyć pracę – dlatego tak wiele uwagi poświęciliśmy obsłudze inwestorów, a Kraków stał się najwyżej cenionym miastem w Europie, jeżeli chodzi o centra usług dla biznesu. Zyskaliśmy tymi działaniami 36 tysięcy miejsc pracy.

Nie zaniedbaliśmy też rozwoju turystki, ponieważ co piąty krakowianin zarabia na życie, pracując w tym właśnie sektorze. Dlatego zdecydowaliśmy się na budowę Centrum Kongresowego, a także nowych placówek muzealnych jak Trasa Turystyczna w Podziemiach Rynku i Muzeum Schindlera, które stały się obowiązkowymi punktami wycieczek dla zwiedzających Kraków.

Obecnie jesteśmy też prawdziwą stolicą kultury. Po latach konsekwentnego promowania naszych, przygotowywanych ze szczególną starannością festiwali, są one znane nie tylko w Polsce, ale i za granicą, przyciągając do naszego miasta co roku wielu gości. Ubiegły rok przyniósł nam także zaszczytny tytuł Miasta Literatury UNESCO. Jesteśmy pierwszym zabytkowym miastem w Polsce, które z sukcesem wprowadziło zasady parku kulturowego, a teraz nasze doświadczenia przekazujemy innym miastom.

Czy to oznacza, że Kraków osiągnął już wszystko? Z pewnością nie!

Gdy uruchomimy Ekospalarnię zakończymy w ten sposób etap wielkich inwestycji infrastrukturalnych potrzebnych naszemu miastu do funkcjonowania i do rozwoju. Przez ostatnie 12 lat nie tylko nadrobiliśmy zapóźnienia cywilizacyjne, ale i nasze miasto zaczęło spełniać funkcje metropolii o wielkim znaczeniu dla całego regionu.

Teraz przyszedł czas na miasto wygodne – wygodne dla każdego z nas, wygodne dla naszych rodzin. Najbliższe cztery lata powinny być czasem ulepszania naszego najbliższego otoczenia! Wyremontowane ulice, zadbana miejska zieleń, urządzone parki i zadbane place zabaw…

Tworzenie wygodnego miasta bez udziału ruchów obywatelskich i samych mieszkańców nie jest możliwe. Wygodę mieszkańcom można zapewnić tylko poprzez to, że sami będą wskazywać co dla nich najlepsze. Dlatego też przewiduję wzrost środków na budżet obywatelski oraz szerszą współpracę urzędu z ruchami miejskimi i mieszkańcami. Razem wypracujemy nowe mechanizmy konsultacyjne, które muszą nadążać za zmianami społecznymi. Po ostatnich doświadczeniach uważam, że należy częściej sięgać po takie narzędzie jak referendum. Co najmniej dwa razy w ciągu kadencji warto się na to zdecydować, by zapytać mieszkańców o najbardziej kontrowersyjne sprawy w mieście.

Uważam, że szczególną uwagę trzeba zwrócić na bezpieczeństwo, ekologię, komunikację miejską oraz sprawy związane z ochroną zdrowia.

Jak tego dokonać? Zapoznam Państwa ze szczegółami mojego programu wyborczego zaraz po tym, jak rozpocznie się oficjalna kampania wyborcza. Nie chcę – jak jeden z kontrkandydatów – łamać prawa i narażać się na zarzut falstartu.

Zdecydowałem się kandydować, ponieważ chcę, żeby Kraków pozostał miastem, które opiera się politycznym burzom. Nie do pomyślenia jest dla mnie, że minister polskiego rządu w rozmowie stwierdza, że państwo praktycznie nie istnieje. Jeżeli tak jest, to tym bardziej powinniśmy dbać o to, żeby samorząd pozostał prawdziwym samorządem – złożonym z ludzi, którzy nie są związani z partiami politycznymi, z takich, którzy chcą pracować na rzecz swojego miasta i o swoim mieście decydować. Nie możemy pozwolić, by o sprawach miasta decydowano w strukturach jakiejkolwiek partii politycznej.

Wierzę, że dostrzegają i doceniają Państwo, jak zmienił się Kraków przez ostatnie 12 lat. Teraz mam nadzieję, że przekonam Państwa do kolejnego etapu rozwoju naszego miasta – wygodnego Krakowa.

czwartek, 12 czerwca 2014

Budżet obywatelski na półmetku



Czy 28 projektów złożonych w ramach budżetu obywatelskiego to dużo, czy mało? Gdy patrzymy na miasta, które już po raz kolejny będą w ten sposób dzielić pieniądze, to liczba krakowskich projektów nie wygląda imponująco. Z drugiej strony – jak na pierwszy raz to uważam, że wcale źle nie jest i z roku na rok pomysłów na wykorzystanie pieniędzy z budżetu obywatelskiego będzie przybywać.
Rozumiem, że ci, którzy potraktowali tę sprawę jako polityczną i liczyli na szybkie efekty budżetu obywatelskiego, które będą widoczne tuż przed samymi wyborami samorządowymi, mają teraz powody do niezadowolenia i – choć zostało jeszcze kilka dni na zgłoszenie projektów – już zaczęli szukać winnych. Winny więc jest prezydent z urzędnikami, a przede wszyscy mieszkańcy, którzy nie chcą skorzystać z szansy. Trudno zaprzeczyć, że wszyscy się dopiero uczymy działania budżetu obywatelskiego, ale z tak radykalnymi ocenami jeszcze bym trochę poczekał, przynajmniej do wybrania tegorocznych projektów. Wtedy będzie czas na zastanowienie się, co trzeba w następnych latach poprawić, aczkolwiek stowarzyszenia i organizacje od lat zajmujące się aktywizacją mieszkańców już na pierwszym spotkaniu zespołu do spraw budżetu obywatelskiego ostrzegali, że jest to proces, który potrwa kilka lat. Widać nie wszyscy potraktowali te ostrzeżenia serio.
Odpowiedzieć jednak muszę na jeden, powtarzający się zarzut pod moim i całego urzędu adresem – zarzut zbyt małego zaangażowania w informowanie mieszkańców o budżecie obywatelskim. Otóż już dawno urząd nie robił kampanii promocyjnej z wykorzystaniem tak wielu nośników – plakatów, ulotek, reklam w telewizji, gazetach, a także w środkach komunikacji miejskiej i automatach Krakowskiej Karty Miejskiej. Do każdego domu został także wysłany list, zachęcający do przygotowywania i następnie wybierania najlepszych projektów.
Ktoś mógłby zapytać, dlaczego w takim razie mimo plakatów i ulotek, projektów nie jest zbyt wiele. Moim zdaniem prawdziwą reklamą budżetu obywatelskiego będą efekty poprzednich lat. To właśnie one (plac zabaw, odnowiony chodnik, a może cos niespotykanego i oryginalnego na sąsiednim osiedlu), a nie billboardy będą pobudzać do aktywności w tej dziedzinie.

piątek, 6 czerwca 2014

Co po referendum?



Gdy w marcu zaproponowałem referendum w sprawie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie w 2022, choć sam gorąco popierałem ten projekt, liczyłem się z tym, że krakowianie mogą mieć inne zdanie w tej sprawie. Gdyby dziś mnie ktoś zapytał, czy zrobił bym to samo, to mogę z całą stanowczością powiedzieć, że tak. Nie żałuję tej decyzji. Cieszę się, że krakowianie poważnie potraktowali mój apel, by wziąć udział w referendum i wypowiedzieć się na ten temat. Igrzysk nie będzie, ale będziemy nadal rozwijać nasze miasto. Może wolniej i spokojniej, ale Kraków będzie się zmieniał na lepsze.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie udałoby się doprowadzić tego projektu do końca bez poparcia społecznego. Jeżeli krakowianie powiedzieli nie, to dla mnie jest jasne, że jako Kraków musieliśmy zakończyć starania o przyznanie nam igrzysk w 2022 r. Już na drugi dzień po referendum zawiadomiliśmy wszystkich naszych partnerów o jego wynikach, co oznaczało, że MKOl naszej kandydatury nie będzie już mógł brać pod uwagę, bowiem bardzo dużą wagę przywiązuje do poparcia społecznego dla tego wydarzenia. Uchwała Rady Miasta w tej sprawie ostatecznie zakończy starania Polski i Słowacji o Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022.
Nie traktuję decyzji krakowian jako swojej osobistej porażki. Gdyby tak było, nie zdecydowałbym się na zaproponowanie przeprowadzenia referendum. Czytając zresztą gazety zauważyłem pewien paradoks. Z jednej strony była przewodnicząca Komitetu Konkursowego Kraków 2022 posłanka PO Jagna Marczułajtis-Walczak oskarża mnie o brak wiary i zaangażowania w sprawie ZIO, a z drugiej jestem przedstawiany jako jedyny przegrany – a więc jednocześnie osoba, która była najbardziej zaangażowana w przekonywanie krakowian do tej idei. Proszę zauważyć, że nikt nie mówi, iż referendum przegrało województwo z marszałkiem Markiem Sową. Nikt nie mówi, że referendum przegrali rząd i premier, który przecież także podpisywał dokumenty zgłaszające kandydaturę Krakowa, zapewniając wtedy o poparciu. Być może to ich zaangażowanie było zbyt mało widoczne. Warto też zauważyć, że już drugiego dnia po referendum, które było połączone z wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaczęło się dzielenie stanowisk w mieście przez tych, którzy do Brukseli nie pojadą. Taka interpretacja wyników referendum jest przyszłym kandydatom na prezydenta z pewnością bardzo na rękę.
Nie mogę nie zauważyć, że podczas starań o przyznanie nam organizacji Igrzysk popełniono wiele błędów. Przede wszystkim roztrwoniono przyzwolenie społeczne, by Polska podjęła takie starania. Przeciwnicy idei igrzysk kwestionują pierwotne poparcie dla ZIO, ale proszę pamiętać, że dysponowaliśmy badaniami opinii wykonanymi przez TNS Polska, pod którymi podpisali się profesjonaliści. Co więcej – wyniki tych badań znajdowały potwierdzenie w sondażach wykonywanych przez niezależne w końcu media. Dlatego dziwię się, że nie są one uznawane przez przeciwników ZIO. Prawdą jest, że poparcie drastycznie spadło. Uważam, że zawiniła przede wszystkim nietransparentna działalność Komitetu Konkursowego kierowanego przez Jagnę Marczułajtis-Walczak. Gwoździem do trumny okazały się prywatne kontakty jej męża z dziennikarzami. Pani przewodnicząca zrezygnowała, a miesiąc, który został przed referendum, okazał się zbyt krótkim czasem, żeby odbudować poparcie dla ZIO.
Powiedzmy sobie szczerze – Kraków został wtedy sam. Zabrakło naszych sojuszników. Do Krakowa nie przyjechał nikt z rządu, żeby powiedzieć krakowianom osobiście, że będą gwarancje finansowe, a przedsięwzięcie jest narodowe, a nie wyłącznie krakowskie. Słowa premiera Tuska dwa dni przed referendum, że jeżeli krakowianie nie chcą, rząd na siłę nie będzie organizował ZIO odebrałem pewnie tak samo jak większość krakowian - jak wbicie noża w plecy i sygnał, że jednak jesteśmy sami. Co więcej, że Rada Miasta, która wcześniej podjęła uchwałę o przystąpieniu Krakowa do tego procesu, też wycofała się ze wspierania go w ostatniej fazie. Dał tego dowód przewodniczący klubu PO Grzegorz Stawowy, oświadczając publicznie po referendum, że kwestią ZIO zajmował się prezydent, natomiast radni zajęli się pozostałymi trzema pytaniami – o monitoring, ścieżki rowerowe i metro, które przecież doskonale zostały przez mieszkańców odebrane. Trudno się dziwić, skoro pytania zaproponowane przez radnych należy zaliczyć do kategorii oczywistych.
To, że nie będziemy organizowali igrzysk, nie oznacza, ze Kraków nie będzie się rozwijał. Szacuję co prawda, że mieliśmy szanse na pozyskanie ok. 3 mld zł na inwestycje, wykładając ze swojego budżetu jedynie 300 mln zł w ciągu ośmiu lat – nie chcieliśmy z tego skorzystać. Ale mogą być Państwo pewni, że cała zaplanowana infrastruktura w mieście zostanie wybudowana. Po prostu będzie się to odbywać wolniej, zgodnie z naszymi wieloletnimi planami inwestycyjnymi. Większą uwagę zwrócimy na budowę ścieżek rowerowych, będziemy też kontynuować nasze przymiarki do budowy metra. Przed nami nowy rozdział środków unijnych. Projekty mamy gotowe i będziemy się o nie starać. Bardzo się też cieszę, że wynik referendum wyzwolił w krakowskich politykach niespotykaną dotąd aktywność. Do tej pory nie wspierali szczególnie miasta w lobbowaniu na rzecz realizacji w naszym regionie inwestycji centralnych. Teraz gazety pełne są deklaracji, że wszystko już mamy załatwione. Trzymam za słowo!

wtorek, 15 kwietnia 2014

10-lecie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej



Szanowni mieszkańcy miasta Krakowa,
W tym roku, 1 maja, w Polsce obchodzić będziemy jubileusz 10-lecia przystąpienia do Unii Europejskiej. Mijająca dekada członkostwa naszego kraju w związku państw europejskich otworzyła szansę na rozwój, którą wykorzystało nasze miasto. W Krakowie byliśmy świadkami przemian, które nigdy wcześniej nie zachodziły w tak szybkim tempie. Bez środków unijnych z pewnością nie udałoby się zrealizować wielu projektów, które powstały w tym czasie.
Dzięki członkostwu Polski w Unii Europejskiej Kraków na realizowane projekty pozyskał ze źródeł unijnych ponad 2mld 300mln złotych. W ten sposób mogliśmy znacznie przyspieszyć realizację wielu inwestycji, które stały się obecnie wizytówkami miasta. Pozyskane środki pozwoliły między innymi na realizację muzeum w Podziemiach Rynku Głównego – oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, które jest teraz jedną z najczęściej odwiedzanych placówek muzealnych w mieście. Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK – jedno z najważniejszych dziś muzeów sztuki współczesnej w Polsce, oraz kładka Bernatka, która otworzyła Podgórze dla turystyki – to inwestycje, które powstały przy wsparciu środków unijnych.
Unia Europejska wsparła projekty, które poprawiły jakość naszego życia. Dzięki dotacjom mogliśmy w większym stopniu odremontować i wyposażyć miejskie szpitale, Domy Pomocy Społecznej, zmodernizować infrastrukturę drogową czy uruchomić dziesiątki kilometrów linii tramwajowych. To także liczne projekty aktywizujące społeczność lokalną, zachęcające mieszkańców do czynnego uczestniczenia w życiu miasta.
Z przynależności Polski do Unii Europejskiej Kraków korzystał będzie także w kolejnych latach. Z końcem przyszłego roku spodziewane jest zakończenie budowy Ekologicznej Spalarni Odpadów – największego zakładu termicznego przekształcania odpadów w tej części Europy. Przy udziale środków unijnych ta ogromna inwestycja zapewni odpowiedni wysoki poziom gospodarowania odpadami w naszym mieście.
Z okazji 10. rocznicy przynależności Polski do Unii Europejskiej Urząd Miasta Krakowa organizuje konkurs „Krakowskie Eurohity”. Na stronie www.krakow.pl umieszczono wykaz wszystkich projektów realizowanych przez nasze miasto przy wsparciu unijnym. W głosowaniu bierze udział 30 przedsięwzięć o największej wartości dofinansowania unijnego ze 149, które były współfinansowane przez fundusze UE. Spośród nich możecie Państwo wybrać 10 najważniejszych dla Krakowa i mieszkańców. Serdecznie zachęcam do oddawania swoich głosów. Wśród uczestników głosowania rozlosujemy nagrody.
Zapraszam do wspólnego świętowania w maju!

wtorek, 8 kwietnia 2014

Po co nam Igrzyska w Krakowie?



Czy Kraków jest w stanie zorganizować Zimowe Igrzyska Olimpijskie i czy przypadkiem koszty nie przerosną wielokrotnie korzyści? – to najczęściej zadawane w ostatnim czasie w naszym mieście pytanie.
Na pierwsze z nich należałoby także odpowiedzieć pytaniem – skoro Polska poniosła wielokrotnie wyższe koszty organizacji EURO 2012, dlaczego nie miałaby sobie poradzić ze znacznie bardziej kameralnymi Igrzyskami? Kluczowe jest tutaj słowo: Polska. To nie sam Kraków będzie organizował Igrzyska, choć w tej chwili ma status „miasta zgłaszającego się”. ZIO to przedsięwzięcie narodowe, mające umocnić wizerunek wypracowany podczas EURO – kraju nowoczesnego, który potrafi poradzić sobie ze skomplikowaną organizacją imprezy międzynarodowej, obalającego panujące stereotypy na temat Polaków i zapraszającego do odwiedzin.
Zdecydowanie uważam, że ZIO w Polsce – projekt, którego pomysłodawcą był przewodniczący PKOl, śp. Piotr Nurowski – ma szansę powodzenia. Gwarantuje to przede wszystkim mnogość partnerów – rządu polskiego i słowackiego, samorządu województwa, samorządów gmin po obu stronach granicy, na terenie których miałyby być rozgrywane zawody, MKOl i PKOl oraz sponsorów. To sprawia m. in., że podzielone koszty są dla każdego podmiotu do udźwignięcia.
Jako prezydentowi Krakowa wypada mi jednak przede wszystkim skupić się na kwestii: co z tego będzie miał Kraków. Przeciwnicy ZIO twierdzą, że i tak już jesteśmy najbardziej rozpoznawalnym polskim miastem za granicą, więc promocja przez ZIO nie jest potrzebna. To prawda, jesteśmy miastem, które rocznie odwiedza ponad 9 mln turystów. Jesteśmy jednak w większości przypadków postrzegani jako miasto historyczne, warte zwiedzenia. Igrzyska dawałyby nam szansę na pokazanie Krakowa nowoczesnego – biznesowego, z nowoczesną halą widowiskowo-sportową, a także Centrum Kongresowym spełniającym warunki najbardziej wymagających organizatorów wielkich konferencji. Dokładnie tak samo stało się z Barceloną, która była organizatorem igrzysk w 1992 r. Przed tą datą była postrzegana w świecie wyłącznie jako miasto historyczne, miasto Gaudiego. Igrzyska pozwoliły jej pokazać inne – nowoczesne oblicze. Jeżeli przejdziemy do następnej fazy i zostaniemy miastem-kandydatem, będziemy mogli prowadzić międzynarodowe kampanie promujący polskie ZIO. To dla naszego kraju, miasta i regionu wielka szansa. Jest jeszcze kwestia tego, co rozumiemy pod pojęciem „wydatek” i „zarobek” na organizacji ZIO. To jasne, że wydatki z budżetu państwa czy samorządów zaangażowanych w przedsięwzięcie raczej nie wrócą do budżetów w postaci „czystego zysku”. Ale trzeba pamiętać, że te wydatki stworzą warunki do zarobku dla mieszkańców rejonów, w których odbędą się zawody – nie tylko dla hotelarzy, właścicieli pensjonatów czy restauracji, ale też dla ich pracowników. Przybędzie także nowych miejsc pracy. Dowodzi tego przykład Vancouver, gdzie – jak podaje w raportach MKOl – samorządy lokalne podliczyły, iż igrzyska przyciągnęły inwestycje w rozwój gospodarczy na kwotę ponad 300 mln dolarów kanadyjskich, co zaowocowało 2.500 nowymi etatami. O taki efekt warto się postarać.
Inwestycje dla Krakowa
Od samego początku jednak zdecydowanie podkreślam, że dla Krakowa ZIO są szansą na przyspieszenie wielkich inwestycji finansowanych z budżetu państwa, które do tej pory omijały nasz region – przede wszystkim rozbudowa dróg. „Słynna” już, wielokrotnie odwlekana S7, połączenie Krakowa z Zakopanem, trasy na terenie samego miasta –Pychowicka, Łagiewnicka i Zwierzyniecka, nowe linie tramwajowe, a także niezbędna północna obwodnica Krakowa, trasa balicka i uporządkowanie dróg wylotowych z miasta. Nie można pominąć oczywiście w tej wyliczance rozbudowy lotniska w Balicach, co ma olbrzymie znaczenie dla rozwoju turystyki, także biznesowej w kolejnych latach. Do tej pory narzekaliśmy, że inwestycje realizowane z budżetu państwa omijają Kraków, a koncentrują się w Warszawie, Trójmieście, czy Wrocławiu. Teraz jest szansa, by nadrobić te zaległości.
Jeżeli chodzi o obiekty sportowe, Kraków praktycznie jest przygotowany do igrzysk, choć oczywiście konieczna będzie w kilku przypadkach modernizacja istniejących obiektów. Jak zapowiedziano w dokumentach aplikacyjnych, planuje się rozegranie zawodów hokeja mężczyzn na stadionie Cracovii, łyżwiarstwa figurowego w Kraków Arenie w Czyżynach, a curlingu na Kolnej. Nowymi obiektami byłaby hala Wisły (i tak planowana od lat), na której rozegrano by zawody hokeja kobiet oraz ewentualnie hala lodowa AWF na potrzeby łyżwiarstwa szybkiego. Trzeba też pamiętać, że modernizacja starych i budowa nowych obiektów byłaby tylko w niewielkiej części finansowana ze środków budżetu miasta. Na 11 sportowych obiektów potrzebnych do zorganizowania igrzysk po stronie polskiej, 6 jest gotowych, a 4 będą zbudowane niezależnie od igrzysk. Nowością jest tylko tor bobslejowy w Myślenicach na górze Chełm, choć doszły mnie słuchy, że chce go wybudować prywatny inwestor. W 100 procentach spełniamy wymagania MKOl jeżeli chodzi o bazę noclegowo-turystyczną.
W dokumentacji aplikacyjnej nie ma oczywiście wypisanych wszystkich niezbędnych i oczekiwanych przez nas inwestycji. Przede wszystkim dlatego, że do tej pory, mimo naszych starań, nie znalazły się one w dokumentach rządowych. Mam na myśli doskonałe skomunikowanie Krakowa z Zakopanem czy szereg inwestycji w samym mieście – S7, obwodnicę północną, rozbudowę lotniska czy kwestie związane z poprawą jakości powietrza. W przypadku przejścia do kolejnej fazy kandydowania zyskamy jako Kraków potężny argument w rozmowach z rządem, by oczekiwane przez nas inwestycje znalazły się w planach budżetu centralnego. Będzie to jednocześnie doskonały test, na ile rząd traktuje poważnie nasz region i starania Polski o Igrzyska.
Co zostanie po Igrzyskach?
Niepokoi mnie, że na kwestię organizacji Igrzysk patrzymy przez pryzmat dwóch tygodni wielkich wydatków, po których pozostaną długi. Zacznę od powołania się po raz kolejny na przykład EURO 2012. Tak, to prawda, że ze stadionami miasta-gospodarze EURO 2012 mają problem finansowy. Ale chyba nikt nie zaprzeczy, że mieszkańcy korzystają z dróg i lotnisk, które nie powstałyby jeszcze przez wiele lat, gdyby nie mistrzostwa. W przypadku Igrzysk będzie tak samo – pozostaną drogi, linie kolejowe, rozbudowany port Lotniczy w Balicach, czystsze powietrze, a w Krakowie mieszkania komunalne – bo taki mamy plan wykorzystania miasteczka olimpijskiego. Krakowskie miasteczko olimpijskie jest planowane na 3,5 tys. miejsc noclegowych. Byłoby wybudowane w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego, częściowo za pieniądze z budżetu państwa. Dla Krakowa oznaczałoby to, że staniemy się jedynym dużym miastem w Polsce, które będzie miało szansę na zauważalną poprawę w dziedzinie mieszkalnictwa komunalnego.
To oczywiste, że nie można oczekiwać korzyści bez zainwestowanie własnych pieniędzy. Szacujemy, że organizacja Zimowych Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich w 2022 r. będzie kosztować ok. 5,6 mld zł. To suma, jaką trzeba będzie wydać m.in. na przeprowadzenie zawodów sportowych, zapewnienie bezpieczeństwa ich uczestnikom, ruch bezwizowy, łączność itp. 40 proc. tej kwoty sfinansuje MKOl, resztę pozostali partnerzy. Wydatki na związaną z igrzyskami infrastrukturę sportową i pozasportową, czyli wioski olimpijskie i centra medialne, szacuje się na ok. 1,6 mld zł. Obliczamy, że udział budżetu miasta Krakowa w tych wydatkach to ok. 300 mln zł rozłożona na lata 2015-2022. W skali całego budżetu Krakowa, który rocznie wynosi ok. 4 mld zł, nie jest to kwota, na która nie byłoby nas stać. I trzeba też pamiętać, ze w tych 300 mln zł jest nie tylko nasz udział w modernizacji czy budowie obiektów sportowych, ale też wykup ziemi pod budowę wioski olimpijskiej czyli pod przyszłe osiedla komunalne.
Ktoś może powiedzieć, że przecież i tak w końcu doczekamy się tych wymienianych wielokrotnie inwestycji. To prawda, ale nie sądzę, by stało się to w jakiejś rozsądnej perspektywie czasu, ponieważ trzeba powiedzieć sobie jasno – Małopolska jest pod tym względem zaniedbywana od lat. Wybór Krakowa jako gospodarza ZIO zdecydowanie przybliżyłby termin realizacji oczekiwanych.
Konsultacje i referendum
Nie zgadzam się z padającymi ostatnio stwierdzeniami, że starania o organizację ZIO są podejmowane wbrew woli mieszkańców Krakowa. Jesienią TNS Polska na zlecenie Urzędu Miasta Krakowa przeprowadził badania sondażowe, z których wynika, że 81 proc. Polaków, 79 proc. Małopolan i 66 proc. krakowian popiera organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich w 2022 r. W każdej z badanych grup przeważył też pogląd, że korzyści z organizacji Igrzysk byłyby większe niż poniesione wydatki.
Doskonale zdaję sobie jednak sprawę, że na kwestię Igrzysk Olimpijskich przez ostatnie dni patrzymy głównie przez pryzmat emocji – zarówno przeciwników, jak i zwolenników Igrzysk. Mam nadzieję, że już niedługo to się zmieni – znane są już szczegóły dokumentacji zgłoszeniowej, ruszyły też konsultacje społeczne. Przed nami wszystkimi szereg spotkań, na których będzie okazja wyjaśnić wiele wątpliwości.
Mam nadzieję, że gdy wszyscy poznają suche fakty i przestaną sugerować się tym, co „wydaje się” przeciwnikom igrzysk i dziennikarzom, nie będą już nami rządzić emocje i każdy będzie w stanie odpowiedzieć na rzeczowe pytanie, czy ZIO może Krakowowi i Małopolsce przynieść korzyści. Zdaję sobie sprawę, że nie można tak wielkiego przedsięwzięcia zrealizować bez społecznej akceptacji i wsparcia, a powszechnie uważa się, że w tak ważnej sprawie przeprowadzenie sondaży to zbyt mało. Dlatego postanowiłem zwrócić się do Rady Miasta Krakowa o podjęcie uchwały w sprawie referendum. Decyzja już zapadła – do urn pójdziemy 25 maja. Dla mnie sprawa jest oczywista – wynik ważnego referendum będzie wiążący. Jeżeli większość opowie się za rezygnacją ze starań o organizację ZIO – tak się stanie.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Odpowiedź na list Marszałka Marka Sowy



Pan Marek Sowa
Marszałek Województwa Małopolskiego




Członkowie Platformy Obywatelskiej w Krakowie


Cieszę się, że władze Województwa Małopolskiego postanowiły aktywnie włączyć się w dyskusję o Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Krakowie, a tak traktuję list Pana Marszałka skierowany do mnie. Pragnę po raz kolejny wyjaśnić powody, dla których zaproponowałem Radzie Miasta Krakowa przeprowadzenie referendum w sprawie Zimowych Igrzysk Olimpijskich.
To olbrzymi projekt, który – jeżeli Polska otrzyma możliwość organizacji tego przedsięwzięcia – będzie realizowany przez osiem lat. Nie da się tego zrobić bez wyraźnego potwierdzenia poparcia społecznego, a jak wiemy powszechne poczucie jest takie, że sondaże to zbyt mało. Wierzę, że krakowianie swoimi głosami w referendum, potwierdzą wyniki znanych już nam badań, tym bardziej, że przez najbliższe dwa miesiące będą mieli okazję podczas konsultacji społecznych zapoznać się ze szczegółowymi danymi dotyczącymi koncepcji i kosztów organizacji Igrzysk. Referendum zorganizowane kilka miesięcy temu, nie pozwoliłoby podjąć decyzji w oparciu o rzetelne dane. Jestem przekonany, że uda się powtórzyć sukces Vancouver, które zdecydowało się na przeprowadzenie referendum pięć miesięcy przed ogłoszeniem decyzji o wyborze miasta-gospodarza. Ucięło ono dyskusje i pokazało stopień społecznego poparcia na takim poziomie, że MKOl ostatecznie zdecydował o przyznaniu organizacji igrzysk właśnie temu miastu.
Z wielką satysfakcją przyjmuję podtrzymanie deklaracji o wpłacie 2,7 miliona złotych, jako składki województwa do Komitetu Konkursowego Kraków 2022, a także późniejszego wsparcia finansowego Komitetu – wszak to wspólny projekt jednostek samorządu terytorialnego, m.in. samorządu wojewódzkiego i samorządów gminnych z terenu naszego województwa. Chciałbym podkreślić jednak, że samo wsparcie finansowe to zbyt mało. Liczę, że władze województwa włączą się aktywnie w promowanie tego projektu – tak ważnego dla rozwoju całego regionu, do którego – jak ufam – i Pan Marszałek jest osobiście przekonany.
Pozwalam sobie również skierować ten list do wszystkich członków Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Ponieważ Pan Marszałek łaskawie napisał, że oczekuje ode mnie osobistego zaangażowania w propagowanie idei ZIO w Krakowie. Jestem w nią zaangażowany od dłuższego czasu, przekonuję do niej podczas spotkań z mieszkańcami i rozmów z przedstawicielami mediów, natomiast obserwuję, że takiego zaangażowania brakowało do tej pory wśród członków Pana partii politycznej. Dlatego apeluję do Państwa o aktywny udział w referendum oraz o wsparcie tego projektu w dyskusjach osobistych i medialnych. Z
Apeluję do parlamentarzystów PO o lobbing w Warszawie dla inwestycji, na których mógłby zyskać region: o lobbing ws. wpisania na listę strategicznych inwestycji rządowych rozwiązań komunikacyjnych niezbędnych do przeprowadzenia igrzysk jak północna obwodnica Krakowa czy trasa S7; apeluję o lobbing ws. budowy toru do łyżwiarstwa szybkiego w Krakowie lub Zakopanem, a nie w Warszawie.
Apeluję do radnych wojewódzkich i miejskich z PO, by aktywnie włączyli się w dyskurs społeczny przed referendum, by swoim niewątpliwym autorytetem wsparli ideę projektu i propagowali korzyści płynące z organizacji ZIO w Krakowie i Małopolsce, a także intensywniej włączyli się w medialną dyskusję o igrzyskach.
Apeluję do radnych dzielnicowych z PO, by podczas codziennych kontaktów z mieszkańcami zwrócili większą uwagę na przekazywanie informacji o szansach, jakie związane są z organizacją ZIO.
Apeluję do wszystkich członków PO, by zapoznali się z korzyściami, jakie niesie za sobą projekt i stali się jego ambasadorami w swoich środowiskach. Tylko takie wspólne działanie pozwoli osiągnąć sukces w referendum.
Panie Marszałku, mam jeden głos i może być Pan pewien, że oddam go w referendum za organizacją Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie.

Jacek Majchrowski
Prezydent Miasta Krakowa

środa, 19 marca 2014

Wspólne decyzje

Po ponad dwóch latach zakończył swoją pracę Okrągły Stół Mieszkaniowy, ale wiele wskazuje na to, że powstanie Komisja Dialogu Obywatelskiego, która będzie nadal zajmować się sprawami mieszkaniowymi. Jednocześnie 7 marca w magistracie zebrali się przedstawiciele organizacji pozarządowych, by rozmawiać o zacieśnieniu współpracy z miastem. Przed nami też pierwsze widoczne działania przy wprowadzaniu budżetu obywatelskiego. Wszystkie wymienione przeze mnie fakty łączy jedno – mieszkańcy Krakowa stają się coraz bardziej aktywni w zmienianiu miasta.
Zacznę od podziękowań uczestnikom Okrągłego Stołu Mieszkaniowego za 2,5 roku konsekwentnej pracy i uczestniczenia w spotkaniach, czym udowodnili, jak ważny dla nich jest ten temat. Zdaję sobie sprawę, że oczekiwania lokatorów co do efektów tych spotkań były znacznie większe, dlatego rozumiem rozczarowanie uczestników, gdy podczas obrad okazywało się, że wiele decyzji nie zależy od dobrej woli samorządu czy urzędników, ale od regulacji ustawowych, których nie możemy zlekceważyć przy dokonywaniu konkretnych rozstrzygnięć.
Tym bardziej cieszę się, że obradami zainteresowali się także parlamentarzyści i mam nadzieje, że spełnią oni swoje obietnice przygotowania takich zmian w prawie, które ułatwią gminom pomoc lokatorom w sprawach mieszkaniowych. Myślę, że największą zaletą obrad przy okrągłym stole jest to, iż wszystkie strony mogły się wiele dowiedzieć, zarówno jeżeli chodzi o wzajemne oczekiwania, jak i możliwości, kompetencje stron, przepisy prawa…
Wiele wskazuje na to, że koniec obrad Okrągłego Stołu Mieszkaniowego nie będzie końcem współpracy pomiędzy miastem a organizacjami, które uczestniczyły w pracach. Zdecydowaliśmy, że jeżeli będzie taka wola organizacji, powstanie Komisja Dialogu Obywatelskiego, która będzie doradzać urzędnikom w sprawach mieszkaniowych.
Liczę też bardzo na wymierne efekty spotkania w magistracie organizacji pozarządowych. Wszyscy kojarzymy te największe – SIEMACHĘ czy Fundację Anny Dymnej „Mimo wszystko”. Ale trzeba wiedzieć, że w Krakowie zarejestrowanych jest ok. 4 tys. stowarzyszeń! To różnorodność zadań, działań i cennych pomysłów. Bardzo szanuję to zaangażowanie, tym bardziej że w wielu wypadkach organizacje pozarządowe są doskonałym partnerem dla gminy w realizowaniu jej zadań. Wspólnie niesiemy pomoc bezdomnym, niepełnosprawnym, stowarzyszenia prowadzą niepubliczne Domy Pomocy Społecznej czy działają na polu edukacji. To wszystko sprawia, że mieszkańcy postrzegają swoje miasto jako bardziej przyjazne. Kraków na realizację zadań przekazuje organizacjom pozarządowym ok. 80 mln zł rocznie. To dowód, że doceniamy ich działalność na rzecz krakowian.
Dlatego chciałbym, by z roku na rok ta współpraca była ściślejsza. Podczas spotkania w magistracie zainicjowano dyskusję o powołaniu w Krakowie Rady Organizacji Pozarządowych, która byłaby jednocześnie ciałem doradczym i recenzentem działań gminy w dziedzinach, w których nasza praca wzajemnie się uzupełnia. Wiem, że pomysł ten został odebrany rozmaicie – część organizacji uważa, że rada ułatwiłaby współpracę z samorządem, część – jak wynika z listu otwartego, który do mnie dotarł – odebrała to jako próbę odgórnego narzucenia organizacjom jakiegoś schematu.
Niezależnie od tego, czy organizacje zdecydują o powołaniu takiej rady, czy też uznają, że jest ona zbędna, uważam, iż spotkanie urzędników z przedstawicielami organizacji samorządowych zawsze jest ważne, ponieważ jest okazją do wymiany uwag, doświadczeń i daje możliwość wzajemnego uczenia się. Nie rozumiem prób dyskredytowania takich inicjatyw. Kluczem do rozwiązania wszelkich problemów powinno być traktowanie się po partnersku.
Już za kilka tygodni na ulicach miasta pojawią się plakaty przypominające o tym, że jeżeli płacimy podatek w Krakowie, nasze pieniądze do nas wracają w postaci nowych tramwajów, autobusów, wyremontowanych ulic, itd. W tym roku kampania zostanie połączona z promocją budżetu obywatelskiego. Każdy będzie mógł także przygotować swoją propozycję, a potem zagłosować na najlepszy – jego zdaniem – projekt. Kampania informacyjna i spotkanie z mieszkańcami będą się odbywać w kwietniu i maju. W maju rozpocznie się nabór projektów przygotowanych przez mieszkańców, a do końca wakacji zostaną one zweryfikowane – urzędnicy sprawdzą, czy np. wybrany teren pod inwestycję należy do gminy, czy realizacja pomysłu nie koliduje z innymi ważnymi planami i oczywiście ile wykonanie będzie kosztować. We wrześniu lista zatwierdzonych projektów zostanie ogłoszona, a na przełomie września i października odbędzie się głosowanie i wybór najlepszych. Gorąco Państwa zachęcam do aktywności – uczestniczenia w spotkaniach, które będą się odbywać w dzielnicach, do przygotowywania projektów zarówno tych dotyczących najbliższej Państwu okolicy, jak i całego Krakowa. Wierzę, że pomysłów nie zabraknie. Na jakie ja pomysły liczę? Przede wszystkim tak takie, na które nie wpadli do tej pory urzędnicy!

piątek, 17 stycznia 2014

Bogatsi mieszkańcy – bogatsze miasto

Kraków to najlepsze europejskie miasto dla turystów w 2014 r. – taką doskonałą dla nas wiadomość przyniosły pierwsze dni nowego roku. Ranking cieszy tym bardziej, że jest wynikiem analizy opinii turystów korzystających z portalu turystycznego Zoover. I co ciekawe, wyprzedziliśmy Sewillę i Wenecję, które znalazły się na kolejnych miejscach.
Możemy być dumni, bo bardzo wysoko została oceniona nasza oferta kulturalna, oraz jakość 4- i 5-gwiazdkowych hoteli. Jeden z internautów odwiedzających Kraków napisał : „Dla tych, którzy chcą odwiedzić ciekawe miasto w Europie, zdecydowanie polecam Kraków. Również poza centrum miasta jest wiele do zobaczenia. – Warto wybrać się na obrzeża miasta i odwiedzić dzielnicę żydowską Kazimierz, Nową Hutę czy punkt widokowy na Kopcu Kościuszki.” Gratulacje dla miasta popłynęły też z ambasady Polski w Holandii, której to przedstawiciel odbierał nagrodę Zoover Award for Best European City Trip 2014 dla naszego miasta podczas targów turystycznych Vakantiebeurs.
A czy my jesteśmy dumni? Rzadko czytam fora pod artykułami w internecie, ale tym razem zrobiłem wyjątek i zauważyłem pewną prawidłowość. Nie brak miłych słów na temat Krakowa. Są jednak też inne wpisy – „rodowitych krakowian” i „rodowitych krakowianek”, „Krakusów”, itd. Nie będę ich w całości przytaczał, ale spróbuję streścić w kilku punktach: nikt rozsądny do Krakowa by nie przyjechał; przecież tu nie ma co oglądać; miasto jest zapyziałe; pooddychajcie naszym powietrzem; miasto maczet; a na mojej ulicy są śmieci; a na mojej ulicy jest dziura; przestańcie inwestować w turystykę, zajmijcie się mieszkańcami. Żeby była jasność: ja nie twierdzę, że nasz miasto jest idealne (proszę mi zresztą pokazać miasto, w którym już niczego nie da się poprawić). Jest jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, by poprawić komfort życia mieszkańców. Chciałbym tylko uświadomić tym wszystkim, którzy zniechęcają gości do odwiedzin w naszym mieście, że w Krakowie – jak mówią dane statystyczne – pomiędzy 75 a 80 tysięcy osób żyje z turystyki, co stanowi ok. ¼ wszystkich tutaj pracujących. To nie tylko ci zatrudnieni w hotelach, pensjonatach czy restauracjach, ale też wykonujący rozmaite usługi, pracujący w handlu itd. Co więcej – statystyki też pokazują, że w 2013 r. w stosunku do 2012 r. przybyło miejsc pracy w turystyce.
Nieporozumieniem jest mówienie, że jeżeli miasto dba o turystów, oznacza to, że nie dba o mieszkańców. Dbałość o rozwój turystyki to właśnie zachowanie istniejących i stwarzanie nowych miejsc pracy dla krakowian. Jeżeli ktoś ma pracę i zarabia, to swoje pieniądze będzie wydawał na towary i usługi, na które nie mógłby sobie pozwolić, żyjąc z zasiłku. Tym samym pozwala zarobić kolejnym osobom. To, co piszę, jest truizmem, nie powinno wzbudzać jakichkolwiek wątpliwości, a jednak czytając niektóre opinie z forów, można by mieć wrażenie, że odkrywam Amerykę.
Z tych powodów wydatki na promocję naszego miasta w świecie należy traktować jak inwestycję, a nie wyrzucanie pieniędzy. Tu podam także przykład z ostatnich dni, gdy ujawniliśmy, że przygotowujemy spot reklamujący Kraków z Alicją Bachledą-Curuś. Materiał nie jest jeszcze gotowy, widzieliśmy tylko kilka zdjęć i opis, a już na forach czytam, że beznadziejny; dlaczego właśnie ta aktorka, a nie inna; dlaczego wykorzystywać motyw Kopciuszka, skoro mamy smoka wawelskiego i najczęściej „takie pieniądze można by wykorzystać na…” – i tutaj padają różne propozycje. Nikt z krytykujących, zanim podzielił się swoją opinią, nie zdążył pomyśleć, że nie mamy zbyt wielu aktorek związanych z Krakowem, które pracowały w Hollywood i są rozpoznawalne w świecie, że motyw Kopciuszka jest zrozumiały dla milionów ludzi niezależnie od narodowości, a ocenia się dopiero po obejrzeniu ostatecznego efektu pracy – było nie było fachowców. O kwestiach finansowych już pisałem wyżej, ale powtórzę jeszcze raz – promocja to inwestycja, nie wydatek.
Turyści zostawiają już w Krakowie równowartość rocznego budżetu miasta. To nie są pieniądze, które wpływają bezpośrednio do kasy miejskiej, ale do pracujących w branży turystycznej. A bogatsi mieszkańcy to bogatsze miasto. Do nas wszystkich, niezależnie od miejsca pracy, część tych pieniędzy wraca w postaci udziału miasta w podatkach. Jeżeli zamkniemy się na turystów, tysiące ludzi stracą pracę i przyjdą do magistratu po zasiłek. Sądzą Państwo, że wtedy będzie łatwiej z budżetu miasta sfinansować remont czy sprzątanie ulicy? Czy będzie łatwiej wypłacać dofinansowanie za wymianę pieców czy sfinansować dodatkowe patrole na ulicach? Jeżeli - jak wynika to z komentarzy - część osób tak sądzi, to proszę, żeby mi wyjaśnili na jakiej podstawie, bo nie potrafię tego wymyślić!

czwartek, 16 stycznia 2014

Razem łatwiej

Choć o potrzebie ścisłej współpracy mówiliśmy wiele, nigdy nie była ona ani uporządkowana ani sformalizowana. Teraz to się zmieni. Niebawem powstanie Stowarzyszenie Metropolia Krakowska. Oprócz Krakowa w jego skład wejdzie 13 ościennych gmin. Razem będzie nam łatwiej pozyskiwać unijne pieniądze na inwestycje, na które od lat czekamy wszyscy – i krakowianie, i nasi sąsiedzi.
Przez długi czas kontakty Krakowa z gminami ościennymi lokalne media przedstawiały nie najlepiej. Nasi sąsiedzi czuli się pomijani przez Kraków przy podejmowaniu decyzji, które także ich dotyczą. Z drugiej strony dziennikarze chętnie cytowali fora, na których „rodowici krakowianie” pytali, dlaczego „obcy” mają „jeździć po naszych ulicach”, „korzystać z naszych tramwajów” i „zajmować nam miejsce”. Takie stawianie sprawy współpracy – przyznają Państwo – nie służy. Wydaje mi się, że przełomem w myśleniu wielu osób była sprawa jakości powietrza. Zaczęto zwracać uwagę, że działania proekologiczne nie mogą się kończyć na granicy miasta, bo równie ważne, by osiągnąć satysfakcjonujący efekt, są działania podejmowane w sąsiadujących z Krakowem gminach, pamiętając przy tym, że mają one znacznie mniejsze niż Kraków możliwości finansowe wspierania swoich mieszkańców. Bezpośrednią jednak motywacją do tego, by uporządkować naszą współprace stały się środki unijne.
Komisja Europejska na nową perspektywę finansową zaproponowała Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, jako nowe narzędzie współpracy samorządów. Zgodnie z decyzją Zarządu Województwa Małopolskiego, w przypadku naszego regionu miejski obszar funkcjonalny stanowią Kraków oraz 13 gmin: Biskupice, Igołomia-Wawrzeńczyce, Kocmyrzów-Luborzyca, Liszki, Michałowice, Mogilany, Niepołomice, Skawina, Świątniki Górne, Wieliczka, Wielka Wieś, Zabierzów, Zielonki. Wspólnie ustaliliśmy, że najlepszą formą działania, nie wyróżniającą nikogo, będzie powołanie wspólnego stowarzyszenia. Na spotkaniu w magistracie, które odbyło się kilka dni temu, uzgodniliśmy wspólnie statut stowarzyszenia. Powstał także projekt uchwały o przystąpieniu do stowarzyszenia, którą wszystkie rady gmin będą musiały podjąć. Potem rozpoczniemy procedurę jego rejestracji. Uzgodniliśmy także, na co będziemy chcieli wspólnie pozyskiwać środki unijne z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Europejskiego Funduszu Społecznego. Muszą to być zadania ważnie nie tylko z punktu widzenia miasta czy poszczególnych gmin, ale też mające znaczenia dla całego obszaru metropolii. A kwota, którą moglibyśmy dysponować mała nie jest – 230 mln euro, czyli niemal miliard złotych.
Zdecydowaliśmy, że ponad połowę tej kwoty chcielibyśmy przeznaczyć na inwestycje transportowe. Mieszkańcy okolicznych gmin dojeżdżający do pracy w Krakowie ucieszą się zapewne, że będzie można za to budować m. in. parkingi na obrzeżach miasta, by mogli bez problemów przesiąść się na komunikację miejską. Inna inwestycja - kolej aglomeracyjna będzie służyć zarówno naszym sąsiadom, ale też nam samym – ponieważ w wielu przypadkach ułatwi poruszanie się po Krakowie. Inwestycja transportowe to także budowa ścieżek rowerowych, co jest tym ważniejsze, że dla mieszkańców Krakowa to często gminy ościenne są miejscami weekendowego wypoczynku.
Prawie 24 proc. mają pochłonąć zadania związane z usługami publicznymi i rewitalizacją. Tu mieszczą się inwestycje w infrastrukturę zdrowotną i edukacyjną oraz rewitalizacja ubogich obszarów miejskich i wiejskich. Moim zdaniem najważniejszymi zadaniami w tej dziedzinie będą inwestycje w szpitale, które służą na co dzień przecież nie tylko krakowianom. Zrobiliśmy już w tej dziedzinie sporo jeżeli chodzi o miejskie szpitale, ale wiele jeszcze można unowocześnić. Ponad 20 proc. kwoty możliwej do pozyskania chcemy przeznaczyć na wspólną walkę z niską emisją.
Na przejście wszystkich procedur związanych z rejestracją stowarzyszenia potrzebujemy mniej więcej pięciu miesięcy. Wierzę, że za kilka lat, patrząc na ukończone wspólne inwestycje zyskamy dodatkowy dowód na prawdziwość stwierdzenia, że razem można zdziałać więcej.

wtorek, 7 stycznia 2014

Grajmy seniorom!

Dzisiejszy felieton rozpocznę reklamą – wszystkich, którzy mają ochotę wspólnie z osobą towarzyszącą wziąć udział w uroczystym otwarciu Kraków Areny oraz Centrum Kongresowego, a jednocześnie chcą wesprzeć Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy zapraszam do wzięcia udziału w licytacji „Krakowskiego pakietu VIP” wystawionego przeze mnie na Allegro, wśród aukcji na rzecz WOŚP.
W ubiegłym roku na licytację trafiła trąbka strażaka z wieży Mariackiej, którą otrzymałem w zamian za kupiony trębaczom nowy instrument. Nowy właściciel wylicytował ją za kwotę ponad sześć tysięcy złotych. Mam nadzieję, że tegoroczna „walka” o zaproszenia także będzie zacięta i 13 stycznia o godz. 12 na koncie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy znajdzie się spora sumka. To w końcu vip-owskie zaproszenie na jedne z najważniejszych krakowskich wydarzeń nadchodzącego roku. Nie wątpię, że zarówno Kraków Arena jak i Centrum Kongresowe staną się nowymi wizytówkami Krakowa, więc i uroczystości otwarcia z pewnością zapiszą się w historii miasta. Warto w nich uczestniczyć!
Warto też licytować „Krakowski pakiet VIP”, bo pieniądze na niego przeznaczone z pewnością nie zostaną zmarnowane. Jestem pełen uznania dla ponad dwudziestoletniej działalności Fundacji Jerzego Owsiaka na rzecz chorych dzieci. To dzięki jego niespożytej energii w dużej mierze możemy mieć pewność, że oddziały dla najmłodszych dysponują potrzebnym, nowoczesnym sprzętem medycznym. Na uznanie zasługuje też fakt, że od ubiegłego roku WOŚP zauważył też potrzeby osób starszych. A to niezwykle ważne…
Według wszelkich prognoz w najbliższych 20 latach odsetek osób starszych w Polsce ulegnie podwojeniu. Te prognozy, które jednych niepokoją, innych cieszą – oznaczają przecież, że wydłuża się nasze życie – powinny nas przede wszystkim mobilizować do działań na rzecz poprawy jakości życia seniorów i aktywizowania pokolenia, które niezmiennie pozostaje przecież ważnym ogniwem życia lokalnych społeczności.
Kraków nie zapomina o seniorach. Stopniowo znikają bariery architektoniczne utrudniające osobom starszym funkcjonowanie, powiększa się zakres usług oferowanych im na atrakcyjnych, preferencyjnych warunkach. Mamy już kilka uniwersytetów trzeciego wieku i cały szereg projektów opracowanych - m. in. przez Gminę Miejską Kraków - z myślą o potrzebach osób starszych. Za pośrednictwem miejskiego serwisu internetowego "Kraków dla seniora" informujemy zainteresowanych o dedykowanych im wydarzeniach, o programach z zakresu zdrowia, edukacji, sportu, rekreacji, czy pomocy społecznej. Do dyspozycji stowarzyszeń i organizacji reprezentujących starszych mieszkańców Krakowa oddaliśmy także Miejski Ośródek Wspierania Inicjatyw Społecznych - wraz z jego sprzętem, wyposażeniem, salami, w których można organizować spotkania i szkolenia. Kraków jako pierwsze miasto w Polsce przystąpił również do koalicji "Dojrz@łość w sieci", organizując cykle warsztatów komputerowych dla seniorów. Od 2011 roku wspólnie z Województwem Małopolskim realizujemy akcję "Kraków przyjazny seniorom". Sam jestem zdziwiony tym, jak wiele podmiotów jest zainteresowanych takim tytułem – nie tylko publicznych jak placówki muzealne, ośrodki kultury czy kluby działające przy spółdzielniach mieszkaniowych, ale też np. prywatne firmy.
Jak już wspomniałem, miasto nie tylko powinno dbać o udogodnienia dla seniorów czy usługi przygotowywane specjalnie z myślą o ich potrzebach, ale przed wszystkim Kraków powinien umieć czerpać z doświadczenia i mądrości osób starszych, Chcę, by ten rok był szczególnie ważny pod tym względem dla krakowskich seniorów i całego miasta. Na wiosnę rozpocznie swoja działalność Krakowska Rada Seniorów. Szczegółami organizacyjnymi zajmuje się specjalny zespół złożony z przedstawicieli seniorów, radnych i pracowników UMK. Skład rady, mam nadzieję, będzie odzwierciedlać potencjał krakowskiego środowiska osób starszych. Zapraszamy do współpracy organizacje seniorskie, ale także przedstawicieli środowisk medycznych, artystycznych, naukowych, uniwersyteckich, biznesu… Mamy też plan utworzenia „Rady Srebrnych Autorytetów” - osób - które dzięki swemu doświadczeniu, życiowemu dorobkowi, sukcesom i – wciąż – wielkiej aktywności mogą inspirować innych seniorów do działania.

Budżet obywatelski tak, ale…

Ostatnie dni prac nad budżetem miasta na 2014 rok ponownie ożywiły dyskusję nad budżetem obywatelskim. Opinie na ten temat, jak czytam w mediach, są jednoznacznie entuzjastyczne. Ponieważ mój entuzjazm nie jest wyrażany aż tak żywiołowo, jak to robią niektórzy radni i dziennikarze, wysnuli oni wniosek, że jestem przeciwnikiem takiego rozwiązania. To nieprawda – pomysł budżetu obywatelskiego uważam za dobry, ale nie przeszkadza mi to w stawianiu pytań.
Zanim ktoś zacznie wypominać naszemu miastu, że pod względem dzielenia pieniędzy przez mieszkańców jest daleko w tyle, to powinien pamiętać, że to właśnie Kraków wiele lat temu – gdy nikomu w Polsce o budżetach partycypacyjnych jeszcze się nie śniło - wprowadził zasadę, że pieniądze na najpilniejsze wydatki w poszczególnych dzielnicach nie powinny być dzielone odgórnie, przez radę miasta, tylko odpowiednie sumy powinny być przekazywane do dyspozycji rad dzielnic i radni, po konsultacjach z mieszkańcami, powinni wskazywać najpilniejsze zadania. Na tym właśnie polega demokracja – mieszkańcy wybierają swoich przedstawicieli w wyborach, by ci, w ich imieniu podejmowali ważne decyzje. Dlatego co roku w budżecie miasta zostaje wydzielona kwota ok. 50 mln złotych dla dzielnic. Na ile w praktyce ta kwota jest dzielona wspólnie z mieszkańcami? Wiem, że w wielu dzielnicach mieszkańcy mają wpływ na decyzje swoich radnych. Wiem też, że w innych dzielnicach z komunikacją na linii radni – mieszkańcy bywa gorzej, co powinno być powodem do zastanowienia się przy urnie wyborczej nad swoimi przedstawicielami. Cóż, jak zawsze wszystko zależy od ludzi, ale jak widać z oddaniem części swoich kompetencji do dzielnic ani prezydent, ani rada miasta nigdy problemu nie mieli. Co więcej, krakowski model dzielenia pieniędzy przez dzielnice w porozumieniu z mieszkańcami jest dosyć często (co można znaleźć szperając w Internecie) stawiany za wzór w innych miastach. Szczególnie tam, gdzie rady dzielnic mają głównie kompetencje doradcze i mogą jedynie wnioskować do swoich rad miasta o przyznanie środków na konkretne projekty realizowane w dzielnicy.
Budżet partycypacyjny to pójście krok dalej – projekty przygotowane przez mieszkańców i wybrane przez nich w głosowaniu. Ten pomysł podoba mi się przede wszystkim ze względu na jego walor edukacyjny. Podczas jednego ze spotkań z osobami, które w tym roku prowadziły pilotażowe zebrania z mieszkańcami na temat budżetu obywatelskiego usłyszałem, że dyskusja wbrew pozorom wcale nie była poświęcona kwocie pieniędzy do podziału, ale raczej rozmawiano o tym, jaki jest rzeczywisty wpływ mieszkańców i urzędników na zmienianie dzielnicy. Okazuje się bowiem, że to nie jest tak jak sobie z reguły wyobrażamy – wystarczą pieniądze i w dowolnie wytypowanym przez nas miejscu powstaje np. park czy plac zabaw. Podczas spotkania zebrani dowiedzieli się, że mogą decydować jedynie o terenach należących do miasta, których jest w rzeczywistości znacznie mniej, niż myśleli. Reszta terenów, które chcieli na początku zagospodarować, okazała się prywatna. Dodatkowo budżet partycypacyjny nie tylko pozwala dobrze poznać dzielnicę, ale też jest odzwierciedleniem „dużego” miejskiego budżetu. Na własnej skórze można się bowiem przekonać, że nie wystarczą najlepsze chęci czy intencje. Dobrych pomysłów jest zawsze więcej niż pieniędzy na ich realizację i najczęściej mamy do czynienia z trudnym kompromisem.
O ile nie mam żadnych wątpliwości, że budżet partycypacyjny na poziomie dzielnic jest doskonałym pomysłem, o tyle nie boję się przyznać, że waham się w sprawie budżetu partycypacyjnego na poziomie całego miasta. Dlaczego? Bo na poziomie dzielnic mieszkańcy najlepiej ocenią swoje potrzeby i najszybciej zobaczą efekt swoich starań, bo to w pobliżu ich domów zostanie zrealizowany pomysł, w który się zaangażowali. Po bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że nawet w tych miastach, które chwalą się budżetem partycypacyjnym i które są stawiane Krakowowi za wzór, pieniądze są najczęściej dzielone przez mieszkańców wg podziału terytorialnego – dzielnic, czy też okręgów wyborczych. Dzieje się tak ponieważ małe dzielnice skarżyły się, że konkurując z większymi i gęściej zaludnionymi, nie mają szans przebicia się ze swoimi projektami. Nikt mnie nie przekona, że powiedzenie „bliższa koszula ciału” w tym przypadku nie okaże się prawdziwe…
Nie ukrywam więc, że nie bardzo wyobrażam sobie dzielenia budżetu partycypacyjnego w skali miasta. I teraz przyszedł czas na zapowiadane wcześniej pytania związane z budżetem partycypacyjnym dla całego miasta: czy dobry projekt dla całego Krakowa, który miałby być fizycznie realizowany w małej dzielnicy będzie miał szansę uzyskać głosy poparcia krakowian mieszkających na drugim końcu miasta i walczących o głosy dla swojego – niekoniecznie tak wartościowego - projektu? Kolejne pytanie: jakie szanse na wypromowanie swojego, choćby najlepszego projektu, będzie miała nikomu nieznana mała grupa mieszkańców, gdy konkurentami do zagospodarowania pieniędzy będzie zorganizowana już znacznie wcześniej grupa ludzi, aktywna na portalach społecznościach, lobbująca w mieście za korzystnymi dla tej grupy rozwiązaniami, udzielająca się w mediach i przez media promowana?
Mam nadzieję, że w przyszłym roku wszystkie krakowskie dzielnice, korzystając z doświadczeń tych czterech, które już w tym roku zdecydowały się na pilotażowe wprowadzenie budżetów partycypacyjnych, zorganizują u siebie spotkania z mieszkańcami, będą zachęcać ich do zaangażowanie się w przygotowywanie projektów. Ze swej strony mogę obiecać, że takie dzielnice będę się starał wspierać. Obiecałem kilka miesięcy temu, że te dzielnice, których mieszkańcy wspólnie wybrali zadania do realizacji zostaną dofinansowane i tak też się stało. Nie podoba mi się natomiast, że do spraw budżetu obywatelskiego już wdarła się polityka. Gdy uzgadnialiśmy z radnymi poprawki do budżetu i zgodziliśmy się wspólnie, że w poprawce należy wydzielić kwotę budżetu partycypacyjnego, jedna z radnych skomentowała – Wydarliśmy część władzy. Pomijając już wątpliwej jakości retorykę tej wypowiedzi, chcę przypomnieć, że budżet partycypacyjny, to nie są jakieś dodatkowe pieniądze wydzierane komuś. Powiedzmy to jasno i wyraźnie - to nic więcej jak inny sposób dzielenia pieniędzy, tych samych i w tej samej wielkości co do tej pory – pieniędzy z budżetu miasta. Tyle, że nie robią tego przedstawiciele mieszkańców wybrani przez nich w wyborach, a sami krakowianie. Musimy więc zorganizować to w taki sposób, by zaangażowanie mieszkańców przynosiło jak najlepsze efekty. Dlatego trzeba już w tej chwili postawić kilka ważnych pytań, by za rok spokojnie móc powiedzieć „sprawdzam”.