sobota, 17 lipca 2010

Praojcom na chwałę

W Krakowie trwają uroczystości związane z 600. rocznicą bitwy pod Grunwaldem, 100. rocznicą odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego i 600-leciem Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Za punkt kulminacyjny obchodów można zapewne uznać uroczystość z udziałem prezydentów RP i Republiki Litewskiej, a imprezy związane z rocznicami potrwają jeszcze do września. Dzisiaj chcę jednak przypomnieć Państwu postać, która nierozerwalnie związana jest z krakowskim pomnikiem upamiętniającym grunwaldzką wiktorię – Ignacego Jana Paderewskiego.

Ignacy Jan Paderewski był bez wątpienia fenomenem swoich czasów. Jego imponująca kariera muzyczna uczyniła go jednym z najbardziej rozpoznawalnych światowych - jakbyśmy dzisiaj powiedzieli - celebrytów początku XX wieku. Sława jego była tak wielka, że jego nazwiskiem nazwano cukierki i mydło, a nawet pewien gatunek ziemniaków. W sklepach sprzedawano nakręcane zabawki z grającą postacią z bujną czupryną. Innymi słowy - Paderewski już za życia był ikoną i rozpalał masową wyobraźnię.

Jednak fenomen swojej rozpoznawalności artysta wykorzystał w najważniejszy dla siebie sposób – walcząc o wolną Polskę. Od dzieciństwa polskość i patriotyzm były wartościami które czcił i kultywował. Jego wiara w to, że Polska odzyska niepodległość była niezachwiana i gdyby nie fakt, że wszystko czego chciał się spełniło – moglibyśmy powiedzieć, że była nieskończenie naiwna. Wartości, które dla Paderewskiego były oczywiste i stanowiły podstawę życia, uzewnętrzniał w każdej swojej działalności: politycznej, pianistycznej – każdy recital zaczynał od półgodzinnego expose o sytuacji Polski, kompozytorskiej i muzycznej – kierował redakcją dzieł wszystkich Chopina, skomponował również melodię do wiersza „Leć orle biały”.

Jako dziecko Paderewski urzeczony historią bitwy pod Grunwaldem wymarzył sobie, że jej znaczenie dla historii Polski, ale również dla podtrzymania polskości w trudnym czasie rozbiorów, powinny zostać upamiętnione pomnikiem postawionym z okazji 500-lecia bitwy. Z każdego honorarium – a koncertował od 1887 roku – odkładał część przeznaczoną na jego ufundowanie. Wykonanie rzeźby powierzył Antoniemu Wiwulskiemu. To właśnie z inicjatywy Paderewskiego w 1910 roku w Krakowie zorganizowano wielkie uroczystości rocznicowe. Na odsłonięcie pomnika przyjechało ponad 150 tys. osób z trzech zaborów – to więcej niż Kraków liczył wtedy mieszkańców. Polski nie było na mapie, a mimo to 500. rocznica bitwy pod Grunwaldem stała się jedną z największych w historii manifestacji polskości.

Wtedy również po raz pierwszy wykonana została „Rota” napisana przez Marię Konopnicką. Podczas odsłonięcia pomnika śpiewał ją kilkusetosobowy chór złożony ze śpiewaków krakowskich i przybyłych tu nielegalnie z terenów objętych zaborami. Za dwa miesiące, 11 września, w tym samym miejscu, a więc na placu Matejki, połączone chóry ze wszystkich stron naszego kraju, pod dyrekcją prof. Stanisława Krawczyńskiego wykonają „Rotę” – pieśń patriotyczną, równie ważną dla Polaków jak hymn narodowy.

"Praojcom na chwałę – braciom na otuchę" można przeczytać na cokole monumentu grunwaldzkiego. Ale nie tylko pomnik pozwala nam pamiętać, że są wartości które nie przemijają. W tym samym kontekście warto bowiem pamiętać o Ignacym Janie Paderewskim, który sam o sobie powiedział: „Poświęciłem całe życie dla mojej Ojczyzny. Służyłem jej z całego serca, ze wszystkich sił... To ona zawezwała mnie do służby...”

piątek, 9 lipca 2010

Budujmy mosty

Niewiele jest słów, które niosą w sobie same pozytywne konotacje. Jednym z nich jest z pewnością słowo „most”, które ma same pozytywne znaczenia: bo spina dwa brzegi rzeki, bo łączy to, co jest odległe, bo również spaja więzi międzyludzkie. Zatem: budujmy mosty – dosłownie i w przenośni. Przyda się to nam wszystkim.

Nie minął jeszcze tydzień od zakończenia 20. Festiwalu Kultury Żydowskiej. Z podziwem należy spojrzeć na liczbę porządkową mówiącą o tym, że mieliśmy okazję być świadkami tego wydarzenia po raz dwudziesty. Koncerty żydowskiej muzyki ludowej, chasydzkiej i klasycznej, projekcje filmów, przedstawienia, wystawy, warsztaty i opowieści o historii Żydów – na dziesięć dni krakowski Kazimierz zamienił się w stolicę kultury żydowskiej. Festiwal zakończył tradycyjnie koncert „Szalom na Szerokiej”, niosący przesłanie pokoju, dedykowany pamięci wszystkich Żydów zamieszkujących Kraków, którzy z tym wyjątkowym miastem związali swoje życie. Dobrze bawili się wszyscy uczestnicy, bez względu na płeć, wiek czy wyznanie. Można zatem powiedzieć, iż ten most, łączący nas z kulturą żydowską jest konstrukcją solidną, trwałą i na dobre wrośniętą w pejzaż naszego miasta.

Ledwie ponad dwa tygodnie temu mieszkańcy miasta i turyści obserwowali, jak kładka „Bernatka” przekracza nurt Wisły. Olbrzymia operacja logistyczna przerzucania konstrukcji ważącej 700 ton nie miała szczęścia. Najpierw musiała zostać przełożona przez powódź. Wielkie obawy budziła woda napierająca na kolosa – czy aby na pewno nie uszkodzi jego samego i konstrukcji, na której został posadowiony po stronie Kazimierza. Szczęśliwie udało się więc pod koniec czerwca w ciągu sześciu godzin, przy pomocy barek, spiąć dwa brzegi – kazimierski i podgórski. Po oddanej do użytku kładce przejdziemy we wrześniu, a na realizację czeka kolejna kładka pieszo-rowerowa, która ma połączyć Kazimierz z Ludwinowem.

Z zainteresowaniem przeczytałem w tym tygodniu wywiad z Tadeuszem Wojciechowskim, projektantem mostów, który głośno podnosi postulat budowy kolejnych przepraw przez Wisłę. Absolutnie się zgadzam z jego twierdzeniem, że w Krakowie można wybudować kilka nowych mostów. Na wszystko jednak trzeba pieniędzy. A poprzedni rok, który był rokiem kryzysu finansowego, nie pozwolił niestety na realizację nawet tych inwestycji, do których przymierzaliśmy się planując budżet. Chcę jednak zwrócić uwagę, że w ciągu drogi ekspresowej S 7 - stanowiącej wschodnią obwodnicę miasta – przewidziana jest budowa mostu, który połączy Nową Hutę z Podgórzem. Jego powstanie (jak i całego odcinka Trasy Nowohuckiej pomiędzy węzłami „Rybitwy” a „Igołomska”) z pewnością wpłynie na kształt całego ruchu w tej części miasta.

Z przykrością przyjąłem informację o zaniechaniu budowy przeprawy promowej do Piekar na wysokości opactwa benedyktynów w Tyńcu. Mieliśmy już podpisany list intencyjny w tej sprawie, jednak prawo nie pozwala nam inwestować na cudzym terenie, a gmina Liszki nie jest w stanie wyłożyć pieniędzy niezbędnych do zbudowania przystani promowej po swojej stronie rzeki. Może jednak stanie się tak jak chcą radni z Dębnik? Nie poddają się oni w staraniach o połączenie dwóch brzegów Wisły i zaproponowali Radzie Miasta Krakowa, by Tyniec z Piekarami spiąć kładką pieszo-rowerową.

Zgoda buduje. To hasło kampanii przekonało podczas wyborów prezydenckich większość Polaków. Życzę nam wszystkim, byśmy zbyt szybko nie zapomnieli o haśle głoszonym przez prezydenta-elekta. A czy zgoda buduje również w Krakowie (choćby i mosty), przekonamy się już niedługo, podczas prac nad budżetem miasta.

piątek, 2 lipca 2010

Wszystko, co najlepsze

Rok 2011, to rok polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Jedną z najsilniej promowanych polskich marek ma być nazwisko poety Czesława Miłosza. Kraków, jako miejsce szczególnie związane z poetą, weźmie udział w obchodach roku, w którym przypada 100. rocznica jego urodzin. Ale to nie wszystko – nasze miasto będzie również starać się o przyznanie tytułu Miasta Literatury UNESCO.

Miasto Kraków, Instytutu Książki i Uniwersytet Jagielloński chcą wspólnie organizować Festiwal Miłosza w maju 2011 roku, sesję naukową na UJ, sesję dla tłumaczy poezji Miłosza oraz inne wydarzenia popularyzujące twórczość noblisty poprzez projekty niekonwencjonalne, kierowane do szerokiego odbiorcy.

Mówiąc o Festiwalu Miłosza trudno nie wspomnieć o 2. Międzynarodowym Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada, który odbędzie się za kilka miesięcy, w listopadzie. Do tej pory udział w imprezie potwierdzili pisarze tej miary, co Herta Müller czy Amos Oz. Organizatorzy podkreślają, że druga edycja festiwalu „w którym Wschód dyskutuje z Zachodem, literatura wysoka z niską, filozofia z kulturą popularną, pokazuje dobitnie, że poróżnienie nie jest klęską, lecz warunkiem wstępnym wszelkiej prawdziwej rozmowy”.

Ktoś mógłby pomyśleć, że w tym kontekście, staranie się przez Kraków o przyznanie tytułu Miasta Literatury UNESCO, staje się tylko formalnością. Otóż nie do końca, bowiem nie tylko te dwie, wielce istotne na mapie wydarzeń kulturalnych imprezy, stanowią o literackiej sile miasta. Kraków, jako miasto dla literatury szczególnie ważne, już funkcjonuje jako kulturalne i intelektualne centrum regionu. Nie tylko oczywiste i bezsporne atuty jak: środowiska naukowe, wydawnictwa, festiwale literackie, nazwiska tworzących tu pisarzy (w tym noblistów), pozwalają nam ubiegać się o ten zaszczytny tytuł. Kraków jest również miastem, które posiadając status europejskiego miasta kultury, zachowuje także ważny potencjał świeżości. Jest miastem o wysokim indeksie bohemizacji, z aktywnością fundacji, stowarzyszeń i pojedynczych pisarzy. Z jednej strony mamy wielkie festiwale: Josepha Conrada czy Czesława Miłosza, ale też akcje pojedyncze, offowe, czy wręcz awangardowe. To miasto kawiarni literackich, miejsc przyjaznych czytaniu, wielkich bibliotek i unikalnych zbiorów, miasto stypendiów literackich, siedziba Instytutu Książki, zbiorowisko pisarzy i krytyków.

A zatem Kraków nie chce stać się miastem literatury, Kraków jest miastem literatury. A tytuł UNESCO byłby przypieczętowaniem tego faktu z perspektywy zewnętrznej. To tytuł, który traktowany jest również jako zobowiązanie. Ma mobilizować szczególną troskę wobec literackiego dziedzictwa miasta, a zarazem inspirować nowe inicjatywy i tworzyć warunki do promocji literatury w codziennym życiu.

Zauważyć trzeba, że już sam plan aplikowania do UNESCO spowodował, że zwiększyła się ilość publikacji o literaturze w mediach, pojawiły się liczne wywiady, recenzje i informacje o nagrodach literackich, powstały akcje społeczne, literackie przewodniki po Krakowie, a także festiwale offowe, jako reakcja na duże festiwale miejskie.

Nie sposób w tym miejscu nie zacytować Bronisława Malinowskiego, socjologa i antropologa kultury, który pisał, że do jego młodzieńczego Krakowa „ściągało wszystko, co było najlepsze w Polsce. Krakowa promieniejącego na cały kraj kulturą i to nie byle jaką, lecz przednią, w gatunku najlepszym, kulturą wielką o niespotykanym nasileniu”. Mam nadzieję, że i teraz potrafimy to udowodnić.