piątek, 6 czerwca 2014

Co po referendum?



Gdy w marcu zaproponowałem referendum w sprawie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Krakowie w 2022, choć sam gorąco popierałem ten projekt, liczyłem się z tym, że krakowianie mogą mieć inne zdanie w tej sprawie. Gdyby dziś mnie ktoś zapytał, czy zrobił bym to samo, to mogę z całą stanowczością powiedzieć, że tak. Nie żałuję tej decyzji. Cieszę się, że krakowianie poważnie potraktowali mój apel, by wziąć udział w referendum i wypowiedzieć się na ten temat. Igrzysk nie będzie, ale będziemy nadal rozwijać nasze miasto. Może wolniej i spokojniej, ale Kraków będzie się zmieniał na lepsze.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie udałoby się doprowadzić tego projektu do końca bez poparcia społecznego. Jeżeli krakowianie powiedzieli nie, to dla mnie jest jasne, że jako Kraków musieliśmy zakończyć starania o przyznanie nam igrzysk w 2022 r. Już na drugi dzień po referendum zawiadomiliśmy wszystkich naszych partnerów o jego wynikach, co oznaczało, że MKOl naszej kandydatury nie będzie już mógł brać pod uwagę, bowiem bardzo dużą wagę przywiązuje do poparcia społecznego dla tego wydarzenia. Uchwała Rady Miasta w tej sprawie ostatecznie zakończy starania Polski i Słowacji o Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022.
Nie traktuję decyzji krakowian jako swojej osobistej porażki. Gdyby tak było, nie zdecydowałbym się na zaproponowanie przeprowadzenia referendum. Czytając zresztą gazety zauważyłem pewien paradoks. Z jednej strony była przewodnicząca Komitetu Konkursowego Kraków 2022 posłanka PO Jagna Marczułajtis-Walczak oskarża mnie o brak wiary i zaangażowania w sprawie ZIO, a z drugiej jestem przedstawiany jako jedyny przegrany – a więc jednocześnie osoba, która była najbardziej zaangażowana w przekonywanie krakowian do tej idei. Proszę zauważyć, że nikt nie mówi, iż referendum przegrało województwo z marszałkiem Markiem Sową. Nikt nie mówi, że referendum przegrali rząd i premier, który przecież także podpisywał dokumenty zgłaszające kandydaturę Krakowa, zapewniając wtedy o poparciu. Być może to ich zaangażowanie było zbyt mało widoczne. Warto też zauważyć, że już drugiego dnia po referendum, które było połączone z wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaczęło się dzielenie stanowisk w mieście przez tych, którzy do Brukseli nie pojadą. Taka interpretacja wyników referendum jest przyszłym kandydatom na prezydenta z pewnością bardzo na rękę.
Nie mogę nie zauważyć, że podczas starań o przyznanie nam organizacji Igrzysk popełniono wiele błędów. Przede wszystkim roztrwoniono przyzwolenie społeczne, by Polska podjęła takie starania. Przeciwnicy idei igrzysk kwestionują pierwotne poparcie dla ZIO, ale proszę pamiętać, że dysponowaliśmy badaniami opinii wykonanymi przez TNS Polska, pod którymi podpisali się profesjonaliści. Co więcej – wyniki tych badań znajdowały potwierdzenie w sondażach wykonywanych przez niezależne w końcu media. Dlatego dziwię się, że nie są one uznawane przez przeciwników ZIO. Prawdą jest, że poparcie drastycznie spadło. Uważam, że zawiniła przede wszystkim nietransparentna działalność Komitetu Konkursowego kierowanego przez Jagnę Marczułajtis-Walczak. Gwoździem do trumny okazały się prywatne kontakty jej męża z dziennikarzami. Pani przewodnicząca zrezygnowała, a miesiąc, który został przed referendum, okazał się zbyt krótkim czasem, żeby odbudować poparcie dla ZIO.
Powiedzmy sobie szczerze – Kraków został wtedy sam. Zabrakło naszych sojuszników. Do Krakowa nie przyjechał nikt z rządu, żeby powiedzieć krakowianom osobiście, że będą gwarancje finansowe, a przedsięwzięcie jest narodowe, a nie wyłącznie krakowskie. Słowa premiera Tuska dwa dni przed referendum, że jeżeli krakowianie nie chcą, rząd na siłę nie będzie organizował ZIO odebrałem pewnie tak samo jak większość krakowian - jak wbicie noża w plecy i sygnał, że jednak jesteśmy sami. Co więcej, że Rada Miasta, która wcześniej podjęła uchwałę o przystąpieniu Krakowa do tego procesu, też wycofała się ze wspierania go w ostatniej fazie. Dał tego dowód przewodniczący klubu PO Grzegorz Stawowy, oświadczając publicznie po referendum, że kwestią ZIO zajmował się prezydent, natomiast radni zajęli się pozostałymi trzema pytaniami – o monitoring, ścieżki rowerowe i metro, które przecież doskonale zostały przez mieszkańców odebrane. Trudno się dziwić, skoro pytania zaproponowane przez radnych należy zaliczyć do kategorii oczywistych.
To, że nie będziemy organizowali igrzysk, nie oznacza, ze Kraków nie będzie się rozwijał. Szacuję co prawda, że mieliśmy szanse na pozyskanie ok. 3 mld zł na inwestycje, wykładając ze swojego budżetu jedynie 300 mln zł w ciągu ośmiu lat – nie chcieliśmy z tego skorzystać. Ale mogą być Państwo pewni, że cała zaplanowana infrastruktura w mieście zostanie wybudowana. Po prostu będzie się to odbywać wolniej, zgodnie z naszymi wieloletnimi planami inwestycyjnymi. Większą uwagę zwrócimy na budowę ścieżek rowerowych, będziemy też kontynuować nasze przymiarki do budowy metra. Przed nami nowy rozdział środków unijnych. Projekty mamy gotowe i będziemy się o nie starać. Bardzo się też cieszę, że wynik referendum wyzwolił w krakowskich politykach niespotykaną dotąd aktywność. Do tej pory nie wspierali szczególnie miasta w lobbowaniu na rzecz realizacji w naszym regionie inwestycji centralnych. Teraz gazety pełne są deklaracji, że wszystko już mamy załatwione. Trzymam za słowo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz