czwartek, 9 października 2014

Dyktator od remontu drogi?

Politykom partyjnym bardzo często wydaję się, iż obiegowa znajomość niektórych pojęć upoważnia ich do wypowiadania się o nich w tonie fachowości i profesjonalizmu. Oczywiście jest to ton złudny i fałszywy.
Kilka dni temu działacze Prawa i Sprawiedliwości z posłem Ryszardem Terleckim na czele ogłosili, iż kadencyjność wójtów, burmistrzów i prezydentów miast musi zostać ograniczona do jednokrotnej możliwości uzyskania reelekcji. Nawet, jeżeli pomysł ten spotkałby się z akceptacją Parlamentu RP, to zgodnie z zasadą, że prawo nie działa wstecz nie wpłynie on na moją misję samorządową. Zatem mam ten komfort, iż pisząc te słowa nie występuję we swoim imieniu, lecz w imieniu tak sponiewieranego zdrowego rozsądku.
To prawda, iż w wielu miastach prezydenci rządzą od kilkunastu lat. Ale nie jest to zmartwienie mieszkańców, albowiem to oni dokonują takiego wyboru, kierując się swoją prywatną i wolną wolą, a nie rekomendacjami partyjnymi. I tutaj dotykamy sedna sprawy. Partie polityczne wydają miliony złotych na kampanię wyborczą z budżetu państwa. Partie uzyskują wsparcie dla swoich kandydatów przez ministrów i premierów, którzy stają się agitatorami. I wreszcie partie polityczne promują swoich ludzi za pomocą mediów, które często stają się łupem politycznym. I co? Pomimo tej niezbyt wysublimowanej machiny mieszkańcy wciąż wybierają tych samych wójtów, burmistrzów, prezydentów. Wybierają zatem ludzi, którzy nie mają dostępu do milionowych budżetów, ministrów, premierów i upolitycznionych mediów. Mogą się jedynie bronić ciężką pracą, którą obywatele jednak doceniają.
Nikt nie lubi, gdy jego wysiłek idzie na marne. Nie lubią tego też politycy. Okazuje się, iż demokracja zbudowana na wolnej woli wyborców po prostu ich frustruje. Stąd też postanawiają, aby gospodarze gmin, którzy zdobyli swoją popularność służąc mieszkańcom, mogli zostać wybrani ponownie tylko raz. I taki pomysł otwiera politykom drogę do władzy w samorządzie. Dla nich demokracja jest dobra, jeśli odpowiada interesom aparatu partyjnego. Politycy PIS mówią, iż skoro Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej może być wybrany ponownie na ten urząd tylko raz, to również wobec wójtów, burmistrzów i prezydentów miast musi zostać zastosowana ta sama reguła. Każdy student pierwszego roku prawa wie, iż w przypadku Prezydenta RP dwukadencyjność jest wymogiem chroniącym państwo przez dyktaturą. Głowa państwa bowiem jest wyposażona w newralgiczne dla demokracji uprawnienia, które nie mogą podlegać pokusom nadużycia: prawo do rozwiązania Sejmu, powoływanie szefa rządu, kompetencje prawotwórcze itd. Jeżeli ktoś szuka w tym kontekście jakieś analogii pomiędzy wójtem a Prezydentem RP, to musi jednocześnie przyznawać, iż władza wójta może przeistoczyć się w tyranię. Groteskowe. Dyktator od kanalizacji, remontów chodników i budowy parków? Jeszcze raz: po prostu groteskowe.
Sami Państwo wyczuwacie komizm tej nietrafionej konstrukcji, która jest tylko pochodną braku wiedzy i zachłanności działaczy partyjnych. Nikt nie ma pretensji, iż poseł Terlecki z PIS będzie za rok po raz trzeci ubiegał się o mandat poselski. Zatem skąd jego pretensja do świata?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz