czwartek, 25 września 2014

Cnota niezależności

Mamy czas kampanii wyborczej, zatem politycy dwoją i troją się, aby zamaskować swoje wady, a zareklamować zalety. Okazuje się, że kandydaci ci uznają, iż najbardziej wstydzić się muszą środowisk partyjnych, które ich promują i stanowią dla nich zaplecze kadrowe.
Pisząc te słowa nie zamierzam atakować którekolwiek z kandydatów. Moje uwagi raczej służą obronie istoty niezależności, która nie powinna być zohydzona obywatelom. Partie polityczne z właściwą dla siebie zachłannością zawłaszczyły wszystkie pojęcia, które mają lub miały jakąkolwiek uniwersalną wartość. Nie chcę, aby również ten smutny los podzieliła cnota niezależności.
Pan Marek Lasota, którego nawiasem mówiąc osobiście darzę sympatią i uważam Go za człowieka o niebagatelnych przymiotach intelektualnych, chce uchodzić za człowieka niezależnego. Daleki jestem od oskarżenia Go o obłudę, stąd współczuję Jego naiwności. Ten kandydat Prawa i Sprawiedliwości na konferencjach prasowych nie jest odstępowany o krok przez swoich PIS-owskich cenzorów w postaci posła Ryszarda Terleckiego czy Jarosława Gowina. Wczoraj musiał podpisać PiS-owską lojalkę w postaci deklaracji samorządowej. Aktu tego dopilnowali radni PIS stając jak pretorianie za plecami p. Lasoty. Ten ostatni obrazek nie ma nic wspólnego z artystyczną alegorią. Zatem Pan Lasota jest tak niezależny od PIS jak niezależna była Polska Rzeczpospolita Ludowa od sowietów. Osobiście mu życzliwie współczuję, ale - jak mówi stara zasada prawna - volenti non fit iniuria czyli chcącemu nie dzieje się krzywda.
To prawda, iż Pan Lasota odżegnuje się od wstąpienia do PIS, ale przypomnę, iż ustawa o instytucie pamięć narodowej zabrania pracownikom IPN należeć do partii politycznych, zaś kandydat PIS jest dyrektorem jednego z oddziałów tej instytucji. Jest zasadnicza różnica pomiędzy „nie móc” a „nie chcieć”.
Zawsze ceniłem sobie moją swobodę działania. Żadna partia nie stawia mi warunków i nie wpływa na to, co robię. Dla tego na moich listach będą ludzie różnych opcji politycznych, ale żadnego z nich nie wstawiło na moją listę jakiekolwiek ugrupowanie, lecz osobiście ich zaprosiłem do współpracy. Mówiąc, iż moim celem jest chronić Kraków przez partami politycznymi mam na myśli również to, że nie chcę aby miastem rządzili suflerzy przysłani z Warszawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz