piątek, 26 lutego 2010

Wczorajsza Rzeczpospolita w artykule pt. „Euro 2012 spóźnione, zagrożone” doniosła: UEFA: w sprawie budowy stadionu we Wrocławiu nas oszukano, a Warszawa zawaliła infrastrukturę. Rzeczpospolita dotarła do najnowszego tajnego raportu UEFA, w którym jest oceniany stan przygotowań Polski do Euro 2012, ze szczególnym uwzględnieniem budowy stadionów. Nie jest on korzystny dla Wrocławia. Ryzyko związane z budową tamtejszego stadionu UEFA oceniła jako bardzo wysokie. Jest to jedyny taki przypadek wśród wszystkich polskich aren powstających na Euro 2012.

I dalej, w rozdziale pod tytułem „Propaganda sukcesu?”: – Dostawaliśmy od przedstawicieli Wrocławia raporty, później przekazywane do UEFA, które miały niewiele wspólnego z rzeczywistością – mówi "Rz" jedna z osób pracujących przy projekcie Euro 2012. – Znajdowały się tam różne szczegółowe dane i wyliczenia, ale okazało się, że częściowo były wzięte z sufitu.

Warszawie UEFA wytyka, iż zagrożone są inwestycje w infrastrukturę. Zagrożone są m.in. remonty okolicznych ulic i modernizacja stacji kolejowej Warszawa Stadion. Dlatego ryzyko związane z przygotowaniami stolicy określono w raporcie jako wysokie. Ryzyko związane z przygotowaniami Gdańska oceniono jako średnie, natomiast Poznania jako niskie, chociaż skądinąd wiadomo, że w Gdańsku jest problem z przebudową niektórych ulic, zaś w Poznaniu opóźnienie notowane jest również w przebudowie lotniska.

Nie będę odnosił się do zarzutów stawianych tym pięknym miastom, nie będę złośliwie komentował raportu UEFA, nie będę kopał miast-gospodarzy po kostkach – byłoby to nie fair. Przypomnę tylko, że jeszcze w maju ubiegłego roku Kraków był miastem najlepiej ocenianym pod względem przygotowań do przyjęcia meczów finałowych mistrzostw Europy w piłce nożnej. Dlaczego? Bo u nas już wtedy ryzyko związane z transportem, miejscami noclegowymi, komunikacją lotniczą i budową stadionu oceniano jako małe, dając mu 4/5 szansy na sukces. I Kraków, pomimo decyzji UEFA niekorzystnej dla naszego miasta, kontynuuje prace zgodnie z przyjętym harmonogramem. O czym świadczy chociażby wyznaczenie na lipiec daty pierwszego meczu na nowo wybudowanym miejskim stadionie Wisły.

piątek, 12 lutego 2010

Dzisiaj zaczynam urlop. Moje zimowe ferie potrwają do 22 lutego. Nowe wpisy na blogu pojawią się za niespełna półtora tygodnia.

czwartek, 11 lutego 2010

Szanowni Państwo!

W ostatnich dniach w drzwiach niektórych mieszkań pojawiły się ulotki wzywające do wpłaty 1% podatku na dokończenie budowy stadionu Wisły Kraków. Ktoś podpisał je moim nazwiskiem.

Ulotki te nie są prawdziwe. Nigdy nie miałem z tym nic wspólnego. Jestem tym faktem oburzony!

A na Stadion Miejski im. Henryka Reymana (potocznie zwany stadionem Wisły), zapraszam już w lipcu. Wtedy to, drużyna spod znaku Białej Gwiazdy rozegra swój pierwszy mecz na nowo wybudowanym obiekcie.

wtorek, 9 lutego 2010

W sobotę odsłoniłem pomnik Erazma Jerzmanowskiego w Parku Prokocimskim. Powstał on z inicjatywy lokalnego Towarzystwa Przyjaciół Prokocimia – wyjątkowo prężnej organizacji propagującej historię i dziedzictwo kulturowe tej części Krakowa. Autorem projektu i wykonawcą pomnika jest profesor Stefan Dousa, twórca wielu pomników w Polsce i na świcie. W samym Krakowie jego autorstwa jest m.in. pomnik ofiar komunizmu na cmentarzu Rakowickim. Prof. Dousa zetknął się z postacią Erazma Jerzmanowskiego podczas pobytu w USA i pracy nad pomnikiem Tadeusza Kościuszki.

Warto przypominać postać Jerzmanowskiego, bo to wielki i niedoceniany przez nas człowiek. Był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych Polaków drugiej połowy XIX wieku i jednym z prekursorów nowocześnie pojmowanego patriotyzmu. Patriotyzmu, którego nie można oddzielić od gospodarczej pomyślności kraju i jego obywateli. Przez wiele lat przebywał w Stanach Zjednoczonych Ameryki, był autorem 17 patentów które udoskonaliły technologię przemysłu gazowego, założycielem licznych kompanii gazowych, które zakładały oświetlenie w amerykańskich miastach, m.in. Chicago, Baltimore, Memphis. Zdobył sławę i ogromny majątek, który umożliwił mu rozwinięcie działalności społecznej i patriotycznej na ogromną skalę. Subsydiował działające zarówno wśród polonii jak i w kraju szkoły parafialne i ochronki oraz kolonie dla dzieci. Był inicjatorem współpracy finansowej między emigrantami polskimi a instytucjami kredytowymi. Kraków zawdzięcza mu wiele, m.in. stałą opiekę nad sceną teatralną, wspieranie działalności brata Alberta Chmielowskiego, ufundowanie witraży autorstwa Mehoffera. Miał wielkie zasługi dla rozwoju Prokocimia. Opiekował się tu szkołą, finansował wyjazdy wakacyjne młodzieży, wspierał studentów, nauczycieli, wspomagał ubogie rodziny ofiarując im działki czy materiały na budowę domów. Interesował się losem powstańców, a wreszcie – zasłynął jako fundator polskiego Nobla. W swoim testamencie przekazał ogromną wówczas sumę 1,2 mln koron krakowskiej Akademii Umiejętności zobowiązując ją do przyznawania corocznie nagrody pieniężnej za wybitne osiągnięcia naukowe, artystyczne oraz działalność humanitarną.

Jest postacią absolutnie wartą upamiętnienia nie tylko w postaci pomnika, ulicy czy nagrody jego imienia. Przede wszystkim winien wejść na stałe w pamięć młodzieży bo stanowić może znakomity przykład i wzorzec zachowań obywatelskich. Mówię to nie tylko jako prezydent Krakowa czy wieloletni mieszkaniec Prokocimia. ale przede wszystkim jako Polak. Takich postaci mamy bowiem mało.

piątek, 5 lutego 2010

      Już jutro, po raz dziesiąty w Teatrze Groteska, odbędzie się Reality Shopka Szoł. Politycy, dziennikarze i ludzie kultury pokażą swoje nieznane oblicze, występując w przedstawieniu pt. „Casino Polska 2010”. Ja, przebrany za krasnala, opowiem komu znalazłem zajęcie w sklepie z elektroniką, komu zaproponowałem pracę na bramkach w magistracie i kto na drugie (a może trzecie lub nawet czwarte) imię powinien otrzymać: Wanda. Nie chcę zdradzać więcej przed premierą, odpowiedzi na te pytania otrzymają Państwo tuż po spektaklu, na Facebooku gdzie już teraz mogą Państwo znaleźć moje wystąpienia w czasie poprzednich edycji „szopek”.

W ubiegłym tygodniu otworzyłem odrestaurowaną połowę hali z kramami w Sukiennicach, które zostały oddane do użytku kupcom. Z całą pewnością będą oni mieli znacznie lepsze warunki do pracy. Poza konserwacją zabytkowych kramów i posadzek, zamontowano między innymi ogrzewanie. Szczególnie pięknie prezentują się odnowione sklepienia.

Po uroczystym otwarciu kramów, skorzystałem z okazji by zobaczyć jak postępują prace w podziemiach. Sytuacja wygląda obiecująco, planowane tempo robót jest zachowane. Sądzę, że w majową Noc Muzeów będziemy mogli otworzyć podziemia dla mieszkańców, by mogli osobiście zobaczyć jak przebiegają prace. Oddanie całości zaplanowano na przełom sierpnia i września tego roku.

W piątek, jak co roku, spotkałem się z profesorami mianowanymi w roku poprzednim. Nominacji było siedemdziesiąt pięć, choć tak naprawdę należałoby dołożyć do tej liczby dalsze dwadzieścia jeden osób, którym akty nominacyjne prezydent podpisał 30 grudnia, ale którzy oficjalnie nie zostali o tym zawiadomieni, a samych nominacji jeszcze im nie wręczono. Spotkania odbywają się zawsze w styczniu i mają na celu wzajemne poznanie się i integrację środowiska. W tym roku na spotkaniu dominowali przedstawiciele nauk ścisłych. Tradycje Krakowa jako ośrodka naukowego liczącego się nie tylko w kraju ale i na świecie są powszechnie znane. Stąd też podstawowe założenia strategii naszego miasta ściśle związane są z rozwojem potencjału naukowego. Decyduje on bowiem o popularności inwestycyjnej Krakowa, stwarza warunki dla rozwoju innowacyjnej gospodarki, sektora wysokich technologii i usług specjalistycznych. Sukcesy Krakowa nie byłyby możliwe bez współpracy z krakowskimi uczelniami. To właśnie przy zaangażowaniu środowisk naukowych rodzą się przedsięwzięcia o istotnym znaczeniu dla umacniania rangi Krakowa jako centrum kultury i sztuki, ośrodka międzynarodowych spotkań i konferencji.

środa, 3 lutego 2010

Spółka Media Regionalne oraz serwis internetowy MM Moje Miasto Kraków zrealizowały, znakomity skądinąd, pomysł plebiscytu na siedem cudów Krakowa. Podobny konkurs zorganizowano również w innych miastach. Jego celem jest wybór siedmiu miejsc – albo szerzej mówiąc: zjawisk miejskich – posiadających szczególne walory architektoniczne, przyrodnicze czy też kulturowe. Wskazane w ten sposób zostały miejsca, które są już szeroko znane na świecie jak Wawel czy Rynek, ale także mniej popularne lub takie, których spodziewało się mało osób, jak choćby Zakrzówek czy XIII Liceum Ogólnokształcące (gratuluję zorganizowania!). Pojawił się również cud nazwany „mieszkańcy i goście Krakowa”. Ogółem zgłoszono 26 propozycji, z których ostatecznie wybrano osiem cudów (!) gdyż Rynek Główny i Collegium Maius otrzymały taką samą liczbę głosów. Prócz wymienionych, laur otrzymały również: klasztor w Tyńcu, wart zobaczenia po rewelacyjnie przeprowadzonym remoncie, oraz Teatr im. Słowackiego. Inicjatywa redakcji Mojego Miasta jest ciekawym pomysłem na promocję miasta, służącym jednocześnie aktywizacji mieszkańców do działania na rzecz Krakowa.

W ubiegłym tygodniu obchodziliśmy uroczyście dwa jubileusze. Pierwszy z nich, to osiemdziesięciolecie Sobiesława Zasady, najwybitniejszego sportowca sportów motorowych (choć trzeba zaznaczyć, że ostro konkurował o ten tytuł wybitny motorowodniak Waldemar Marszałek). Sobiesław Zasada jest też uznanym, a przy tym jednym z pierwszych, krakowskich biznesmenów. Swą działalność rozpoczynał od polonijnego przedsiębiorstwa Alpha, które z czasem przekształciło się w uznany holding wielobranżowy, w skład którego wchodzi między innymi fabryka autobusów.

Kolejny jubileusz to pięćdziesięciolecie pracy twórczej profesora Stanisława Wiśniewskiego, doskonałego malarza-kolorysty, a także autora znakomitych rzeźb. Warto przytoczyć ciekawostkę, że to właśnie Stanisław Wiśniewski służył za model dla pomnika Jana Matejki, który stanął w Warszawie.

wtorek, 2 lutego 2010

Z pewnym zażenowaniem patrzę na dyskusję, jaka wywiązała się po wybraniu Wrocławia na siedzibę drugiego w Polsce biura Parlamentu Europejskiego. W gazetach na pierwszy plan wybiły się krówki, których dostarczenie (czy też raczej niedostarczenie), miało zadecydować o przegranej Krakowa w głosowaniu. Zaraz potem, jednym tchem wymieniane są telefony prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza do każdego z europarlamentarzystów, co miało przynieść zdecydowany sukces temu miastu. A, że jest to wytłumaczenie całej sytuacji mocno uproszczone, chyba nikogo nie muszę przekazywać.

Dziwi mnie natomiast brak głębszej refleksji nad samą istotą problemu. Po pierwsze – wybór miast odbywał się trochę jak wybór dziewcząt na konkursie piękności. Nie było żadnych kryteriów, które dałoby się zmierzyć, czy zweryfikować. I jak w konkursie piękności, jednemu jurorowi będą podobać się długie włosy, a innemu nienaganny sposób wysławiania kandydatki, tak w głosowaniu za miastami jednemu posłowi przypadła do gustu architektura danego miejsca, a innemu bliskość niemieckiej granicy.

Po drugie – wyboru nie dokonywało międzynarodowe jury złożone z osób, które uważają, że Polska leży gdzieś na Kamczatce. Rękę w tej sprawie podnosili światli – jak mniemam – przedstawiciele naszego narodu, którzy jak większość Polaków mają podstawową wiedzę na temat Krakowa. Co więcej, mając na względzie, iż są oni przedstawicielami naszego kraju w Unii Europejskiej, możemy nawet wymagać od nich znacznie większej wiedzy na temat historii i współczesności naszej ojczyzny. Czy uważają Państwo, że do tychże europosłów należało skierować szczególną akcję promocyjną przedstawiającą miasto i uświadamiającą gdzie leży Kraków i jakie ma walory? Zwracam też uwagę, że gdy Kraków oceniany jest przez międzynarodowe gremia, zawsze zyskuje bardzo wysokie oceny. No właśnie, może na tym polega problem – zagraniczni oceniający kierują się tylko obiektywnymi dokonaniami miasta…

Po raz kolejny okazało się bowiem, że Polska jest krajem, w którym wszystko załatwić można przez telefon. Wystarczy zadzwonić – i już, sprawa została pozytywnie rozpatrzona. Chciałbym jednak przypomnieć wszystkim zwolennikom tej metody, że niektórzy muszą się z takiego postępowania gęsto tłumaczyć. Na przykład przed komisją sejmową.

poniedziałek, 1 lutego 2010

W Internecie pojawił się, uzgodniony w trakcie konsultacji międzyresortowych, projekt Ustawy o Narodowym Centrum Nauki, który - mam nadzieję - zostanie uchwalony przez parlament. Pomijając wszystkie merytoryczne kwestie, ważny jest zapis art. 1 pkt 3 – mówiący, iż siedzibą centrum jest miasto Kraków. Piszę o tym, ponieważ zwracałem się dwukrotnie na piśmie do pani minister Barbary Kudryckiej wyrażając zobowiązanie do zapewnienia odpowiedniego dla tej instytucji lokum. Kwestia była sporna, ponieważ po moich zabiegach w tej sprawie, gdy okazało się, że siedziba NCN może zostać ulokowana poza Warszawą, posłowie z innych miast podjęli w tej sprawie starania. Na szczęście bezskuteczne. Dla jasności dodam, że nie zauważyłem w tej sprawie działań posłów krakowskich. Pragnę natomiast bardzo podziękować Rektorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Karolowi Musiołowi, z którym ramię w ramię walczyliśmy o krakowską lokalizację.