czwartek, 18 lipca 2013

Komu pomagamy?

W środę przekazaliśmy pierwszym lokatorom klucze do nowych mieszkań komunalnych przy ul. Działkowej. Miasto zyskało 82 nowe mieszkania, a okoliczni mieszkańcy zamiast chaszczy pięknie zagospodarowany teren z ogólnodostępnym placem zabaw dla dzieci. W planach mamy już budowę kolejnych trzech takich osiedli dla prawie 600 rodzin.
To kolejna tak duża inwestycja w mieszkania komunalne po oddaniu do użytku 5 lat temu osiedla przy ul. Magnolii, gdzie wybudowaliśmy 290 mieszkań. Podobnie jak tam, osiedle przy Działkowej jest tak pomyślane, by mieszkańcom żyło się jak najwygodniej. Dlatego powstały miejsca parkingowe, garaże, które będzie można dodatkowo wynająć, plac zabaw dla dzieci. Osiedle wyposażono w małą architekturę, a wokół budynków posadzono ok. 600 roślin. W blokach przy działkowej przygotowano także dwa duże - prawie 100-metrowe mieszkania z osobnym wejściem i windą dla osób niepełnosprawnych. Zostaną one zagospodarowane w porozumieniu z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej i powstaną tam albo mieszkania chronione dla młodych ludzi - usamodzielniających się wychowanków domów dziecka, lub rodzinne domy dziecka.
Doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że 82 nowe mieszkania to kropla w morzu potrzeb, bo oczekujących na mieszkaniową pomoc gminy jest bardzo wielu i często spotykam się z zarzutem, że działania miasta są niewystarczające, a takich inwestycji powinno być więcej. Z drugiej strony, czytając opinie internautów pod informacjami o nowym osiedlu, można mieć wrażenie, że dominującym uczuciem jest zawiść, iż ktoś otrzymał coś „za darmo”, kiedy to inni muszą spłacać kredyty.
Wypadałoby na początek zauważyć, że choć staram się zrozumieć taki komentarz i towarzyszące mu rozgoryczenie, to jednak mogę Państwa zapewnić, że żadna z osób, którym wczoraj wręczałem klucze, zdolności kredytowej nie posiada. Jaką zdolność kredytową może mieć para 80-letnich seniorów? Jakim partnerem dla banku jest młodziutka dziewczyna z dzieckiem, która życie spędziła w domu dziecka? Albo niepełnosprawna kobieta wyrzucana z kamienicy przez właściciela? Właśnie dla takich osób miasto buduje mieszkania.
Przede wszystkim nie mogę nie odnieść się do powtarzającego się zarzutu, że miasto oddaje nowe mieszkania o dobrym standardzie „ludziom z marginesu”, czy okazji tworząc getta uciążliwe dla sąsiadów. Nowe mieszkania otrzymują ludzie, co do których mamy stuprocentową gwarancję, że będą się solidnie wywiązywać ze swoich obowiązków najemcy, są spokojnymi ludźmi i zostało to potwierdzone zarówno przez policję, jak i straż miejską. Przy ul. Działkowej zamieszkają przede wszystkim ci, którzy już są lokatorami mieszkań komunalnych, ale chcą zamienić swoje stare mieszkanie na nowe, bo np. jest już dla nich zbyt duże, czy też ze względu na stan zdrowia potrzebują udogodnień, których nie mają w starej kamienicy. Te opuszczone przez nich mieszkania zostaną zaoferowane osobom, które czekają na swój przydział na listach mieszkaniowych. Przy ul. Działkowej zamieszkają także osoby, które do tej pory mieszkały w warunkach urągających jakimkolwiek standardom, młodzi ludzie z dziećmi - wychowankowie domów dziecka, nie mogący liczyc jak wielu ich rówieśników na pomoc najbliższych, a także lokatorzy prywatnych kamienic, wyrzuceni przez właścicieli. Dla mnie osobiście najbardziej kontrowersyjna jest ta ostatnia grupa – nie mam żadnych wątpliwości, że w większości przypadków są to osoby, zasługujące na pomoc, którym wyrządzono wielką krzywdę, natomiast uważam, że w rozwiązaniu ich problemów gminy powinny otrzymać pomoc od skarbu państwa. Dziś, jako miasto zostaliśmy z tym sami.
I jeszcze jedna powtarzającą się w rozmaitych komentarzach wątpliwość – możliwość wykupu takiego mieszkania za 10 proc. wartości po kilku latach. To nieprawda, nowych mieszkań wybudowanych przez miasto nie można wykupić. W interesie miasta jest jedynie sprzedaż najstarszych budynków, które wymagają kosztownych remontów. Mam nadzieję, że i w przyszłości rada miasta nie zmieni zasady, że mieszkania pozyskane przez gminę po 1998 roku w żadnym wypadku nie są przeznaczone do sprzedaży i pozostają majątkiem miasta.
W ciągu najbliższych pięciu lat zamierzamy zrealizować kolejne trzy osiedla – przy ul. Mały Płaszów, ul. Melchiora Wańkowicza i przy ul. Jana Kantego Przyzby. Jak pokazuje doświadczenie, budowa własnych osiedli jest optymalnym rozwiązaniem nie tylko jeśli chodzi o kwestie finansowe, ale też o zapewnienie przyzwoitej jakości samych mieszkań i ich otoczenia.

piątek, 5 lipca 2013

Kto płaci najwięcej?

Już dawno nie pisałem o finansach miasta. Z jednej strony to z pewnością dobry znak – ten rok jest znacznie pod tym względem dla Krakowa spokojniejszy. Z drugiej – warto raz na czas przyjrzeć się budżetowi i porównać go z największymi Polskimi miastami, by mieć trochę ogólniejszy ogląd niż ten, który jest przedstawiany w codziennych gazetach. Okazja do takiego podsumowania jak najbardziej jest – na ostatniej w czerwcu sesji, radni miasta podjęli uchwałę o udzieleniu absolutorium z wykonania zeszłorocznego budżetu.
Nie będę opisywał szczegółowo ubiegłorocznego budżetu, chcę jedynie zwrócić Państwa uwagę na kilka – moim zdaniem - interesujących porównań do 12 największych Polskich miast. Zacznijmy od podatków lokalnych – czyli takich, o których wysokości decyduje miasto, które wpływają nie do urzędu skarbowego a bezpośrednio do budżetu miasta, i na które tradycyjnie się narzeka, że są zbyt wysokie. Z danych wynika, że kwota podatku lokalnego na jednego mieszkańca w 12 największych polskich miastach wynosi 713 zł. W Krakowie jest to 667 zł, we Wrocławiu (z którym zawsze jesteśmy porównywani) – 678 zł, w Warszawie – 817 zł, a najdroższy jest Gdańsk – aż 911 zł. Drożej niż w Krakowie jest też w Poznaniu i Rzeszowie, a porównywalnie – w Szczecinie. Najmniej obciążeni podatkami są mieszkańcy Białegostoku (560 zł) i Łodzi (579 zł).
 Druga kwestia, którą emocjonują się szczególnie dziennikarze, to sprawa wydatków miasta na administrację. W tym porównaniu 12 miast Kraków jest drugi… od końca. Gdy wydatki na administrację podzielimy przez liczbę mieszkańców, na jednego mieszkańca Krakowa przypada 253 zł rocznie, wrocławianin płaci 351 zł, a mieszkaniec Katowic – 370 zł. Najdrożej administracja kosztuje warszawiaków. Płaca na nią rocznie po 519 zł. Mniej o 4 zł niż Krakowianie płacą TYLKO mieszkańcy Bydgoszczy. Myślę, że dane te usatysfakcjonują tych, którzy zawsze przy okazji dyskusji o finansach radzą zwolnienie połowy urzędników. Proszę tylko pamiętać, że jednocześnie wszyscy chcemy, by nasza sprawa w urzędzie była szybko i kompetentnie załatwiona. I jeszcze jedno porównanie – jeżeli założymy, że to z podatków lokalnych jest utrzymywana administracja, to każdy mieszkaniec Krakowa na jej utrzymanie oddaje niecałe 40 proc. kwoty lokalnych podatków, a ponad 60 proc. jest przeznaczanych na inne wydatki miasta. Mieszkaniec Warszawy na utrzymanie administracji przeznacza prawie 65 proc. kwoty podatków lokalnych.
Ostatnia kwestia – bodajże zawsze najbardziej kontrowersyjna – zadłużenie miasta. Podobnie jak w poprzednich wyliczeniach, weźmy pod uwagę zadłużenia na jednego mieszkańca. Średnia dla 12 metropolii to 2 863 zł. Kraków jest poniżej tej średniej z zadłużeniem 2 695 zł na osobę. Najbardziej zadłużony jest Wrocław ( 3 610 zł), Poznań ( 3 359 zł) i Warszawa (3 322 zł). Warto jeszcze zwrócić uwagę na fakt, że w ubiegłym roku jedynie Warszawa i Kraków spłaciły częściowo swoje długi. W porównaniu z 2011 rokiem w ubiegłym roku nasze zadłużenie zmniejszyło się o 88,5 mln zł. W pozostałych miastach w ubiegłym roku zadłużenie wzrosło.
Nie będę Państwa dłużej zanudzał cyframi. Pozostaje mi sobie życzyć, żeby w styczniu okazało się, że wykonanie tegorocznego budżetu jest równie wysokie jak w 2012 roku. Czy jest to możliwe – mam nadzieję że tak, choć porównanie przekazywanych z budżetu państwa Krakowowi udziałów z podatków pokazuje, że w tym roku na nasze konto wpływa mniej pieniędzy niż w ubiegłym. Dlatego z tym większym niepokojem czekamy na zapowiedzianą przez rząd nowelizację budżetu państwa. Wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze skromniej…