wtorek, 2 września 2014

Histeria szkodzi, czyli o Krakowie i koralikach



Z uwagą przeczytałem felieton Ryszarda Terleckiego „Nie dajmy się oszukać” zamieszczony w ostatnim numerze „Głosu”. Z uwagą, ale i sporym zdziwieniem, że tak bardzo można wykoślawić rzeczywistość, jeżeli tylko widzi się w tym swój polityczny cel. Felieton odbieram jako histeryczną reakcję Pana Posła na wieść, że zamierzam w najbliższych wyborach po raz kolejny ubiegać się o stanowisko prezydenta miasta.
Jak wiadomo, histeria odbiera zdolność myślenia i instynkt samozachowawczy, bo trudno inaczej wytłumaczyć porównanie przez Ryszarda Terleckiego mieszkańców Krakowa do murzyńskich plemion, niezdolnych do samodzielnego myślenia oraz łasych na koraliki i wódkę. Myślę, że w kategorii „jak nieudanie dopiec Majchrowskiemu i przy okazji obrazić krakowian” Pan Poseł zdobył zdecydowanie pierwsze miejsce.

Na tym właściwie powinienem zakończyć mój komentarz. Jednak Ryszard Terlecki daje w przywołanym felietonie taki popis swojej niekompetencji w sprawach miejskich, że pozwolę sobie na wyjaśnienie Mu kilku kwestii. O Krakowie można pisać wiele, także krytycznie, ale trudno jest zarzucić naszemu miastu, że się nie rozwija. W styczniu tego roku Kraków znalazł się w czołówce światowego rankingu 100 najlepszych lokalizacji dla usług biznesowych sporządzonym przez Tholons. W Krakowie działa już ponad 80 firm z branży nowoczesnych usług – w większości międzynarodowe korporacje. Zatrudniają one blisko 30 tys. osób (o kilka tysięcy więcej niż warszawskie centra usług!) i wciąż rozwijają swoją działalność. Obecnie pracuje w nich o kilkanaście tysięcy więcej osób niż przed pięcioma laty, a według szacunków pod koniec 2014 r. branża zatrudni ich łącznie 38 tys.. Tylko w ciągu pierwszego kwartału tego roku w Krakowie w sektorze nowoczesnych usług powstało ok. 3 tys. nowych miejsc pracy. To nie zrobiło się samo! Mamy nie tylko zaplecze naukowe i wykształconych młodych ludzi, ale przez ostatnie lata nauczyliśmy się dbać o inwestorów. Wybierają oni Kraków także dlatego, że jesteśmy miastem, w którym rozbudowuje się drogi oraz wyśmiewane przez Pana Posła nowe linie tramwajowe (swoją drogą zachęcam Pana Posła, by powiedział prosto w oczy tym wszystkim mieszkańcom osiedli, którzy na nowe linie tramwajowe czekają z niecierpliwością, że są to kompletnie niepotrzebne inwestycje – podzielić się taką opinią z czytelnikami w felietonie to żadna odwaga).
Kraków rozwija się także przez te wyśmiewane przez Pana Posła „inwestycje-świecidełka”, jak przywołana Kraków Arena w Czyżynach. Teraz już nie omijają Krakowa największe wydarzenia sportowe i artystyczne w Polsce. I jest to nie tylko powód do dumy – takie wydarzenia przyciągają do Krakowa także ludzi i pieniądze, a proszę pamiętać, że co piąty mieszkaniec Krakowa żyje z turystyki.
Kraków nie jest małym miasteczkiem, w którym wystarczy zadbać, by ulice były estetyczne i niczego więcej od władz się nie wymaga. Jako miasto metropolitalne musimy dbać nie tylko o drobne, potrzebne mieszkańcom inwestycje jak równy chodnik, ale też wydawać pieniądze na olbrzymie przedsięwzięcia, dzięki którym Kraków będzie atrakcyjny dla inwestorów. Jeżeli o to nie zadbamy, to co prawda chodniki będą równe, ale ludzie zostaną bez pracy i pieniędzy. Przeciwstawianie dużych inwestycji tym drobnym na naszych osiedlach to bezczelny populizm.
Kolejna sprawa: dziwi się Pan Poseł, że przez ostatnie lata w Krakowie działo się mniej, a jakoby przez wyborami remontów i inwestycji jest więcej. Gdyby Pan Poseł bardziej niż sporami politycznymi i światopoglądowymi interesował się życiem zwykłych ludzi, którzy go na posła wybrali, to wiedziałby, jak ciężkie dla polskich miast było ostatnie lata, szczególnie rok 2011, gdy kryzys spowodował, że oszczędzaliśmy dosłownie na wszystkim. Nie pamiętam jakiegoś szczególnego wsparcia od naszych parlamentarzystów, gdy zgłaszaliśmy w Warszawie, że dobija nas „janosikowe”, a rząd nie wypłaca nam całości kosztów, jakie ponosimy, wykonując zadania zlecone przez centralę. Wtedy głosu Ryszarda Terleckiego nie było słychać. Dziś jest zdziwiony, że inwestycje ruszyły, gdy kryzys trochę odpuścił, finanse miasta się ustabilizowały, a my po trzech ciężkich latach mamy trochę oddechu. Z pewnością Pan Poseł byłby jeszcze bardziej zdziwiony, gdyby zechciał otworzyć sprawozdania z wykonania budżetu miasta. Wiem, że przeglądanie tabeli z rządkiem cyfr jest nużące, ale nie kompromitowałby się wtedy Pan Poseł powtarzaniem kłamstw, że Kraków tonie w długach. Wielokrotnie już prostowałem tę bzdurę, ale będę to robił do skutku. Rok budżetowy w latach najcięższego kryzysu kończyliśmy zadłużeniem wynoszącym ok. 58 proc. naszego budżetu. Rok 2013 zakończyliśmy zadłużeniem wynoszącym 49 proc. naszego budżetu. Bardziej obrazowe jest przeliczenie naszego długu na jednego mieszkańca i porównanie z innymi miastami: na mieszkańca Krakowa przypada 2602 zł, na mieszkańca Warszawy przypada 3442 zł, na mieszkańca Wrocławia – 3333 zł, w Łodzi – 2965 zł, a w Poznaniu – 3371 zł. Średnio mieszkańcy dwunastu największych polskich miasta są zadłużeni na kwotę 2971 zł, a więc więcej niż w samym Krakowie.
Mógłbym tak polemizować jeszcze długo z każdym zarzutem przedstawionym w felietonie. Żeby była jasność – nie chcę udowadniać, że w naszym mieście już nie ma niczego do zrobienia i poprawienia, ale chciałbym, żeby oceniając nasze miasto, zachować jeżeli już nie obiektywizm, to chociaż umiar w krytykowaniu. Kraków nie zamyka domów kultury ani centrów sportowych przed dziećmi, inwestuje w szkolne budynki (w tym roku prawie 54 mln zł), emeryci nie muszą siedzieć w domach, bo ostatnimi czasy miejskich przedsięwzięć skierowanych właśnie do seniorów przybywa jak nigdy wcześniej. Co więcej – tworzymy Krakowską Radę Seniorów, by jeszcze pełniej korzystać z ich doświadczenia. Ale to wszystko o swoim mieście trzeba wiedzieć, a żeby się dowiedzieć – trzeba włożyć w to nieco wysiłku. Pan Poseł woli uaktywnić się przed wyborami, zwyzywać mieszkańców od murzyńskich plemion, a ludzi pracujących na rzecz miasta nazwać cwaniakami i szabrownikami. Widać uważa, że to wystarczy, by zbudować swój autorytet w Krakowie.
Choć przeczytałem felieton Pana Posła kilkakrotnie, nie znalazłem w nim ani jednej propozycji dla naszego miasta na przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz