niedziela, 14 listopada 2010

Ręce precz od miasta!

Ze wszystkich stron, z latarni (legalnie lub nie), ze skrzynek telekomunikacyjnych i prądowych (całkowicie nielegalnie) atakują mnie twarze kandydatów do Rady Miasta Krakowa. Iluż wśród nich znajomych - radnych kończącej się kadencji samorządu. A ilu takich, których noga już nigdy więcej nie powinna stanąć w Sali Obrad...

Pamięć bywa krótka, więc z całą uprzejmością przypomnę Państwu kilka wydarzeń z mijającej kadencji Rady Miasta Krakowa, by podczas głosowania zastanowili się Państwo chwilę, czy na pewno warto składać los miasta w ręce "znanego" kandydata. Stadiony. Czy Państwo jeszcze pamiętają o tym, że skierowałem do Rady Miasta Krakowa projekt zbudowania jednego stadionu, na którym grałyby obydwa krakowskie ekstraklasowe kluby? Radni zadecydowali jednak inaczej. Nie wiem w imię jakich interesów, ale jaki jest efekt, każdy widzi. Zamiast jednego, dużego stadionu, budowaliśmy dwa. A prezydent jest pod pręgierzem
z tego powodu.

Komisja Majątkowa. Wiele słów powiedziano na temat tchórzostwa radnych, którzy nie poparli mojego wniosku o skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie, czy zgodna z Konstytucją RP jest działalność Komisji Majątkowej, która zwraca mienie Kościołowi, oraz Komisji Regulacyjnej zajmującej się roszczeniami gmin żydowskich. Działo się to rok temu. Wtedy na słupach ogłoszeniowych pojawiły się nazwiska tych, którzy głosowali wbrew interesowi gminy. Zapowiadano, że akcja ta zostanie powtórzona przed wyborami. Czy ktoś o tym pamięta? Warto by było, bo radni, którzy przecież ślubowali strzec interesów miasta, zagłosowali zupełnie odwrotnie.

Plany zagospodarowania przestrzennego. Na początku mojej kadencji miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego pokrywały 1 proc. powierzchni miasta. Dziś - 32. A mogło być znacznie więcej, gdyby nie manipulacje radnych podczas głosowania nad nimi. Fachowcy plany przygotowali, radni, kierując się partykularnymi interesami wielu grup nacisku, plany kwestionowali. A efekt? Deweloperzy dalej budują bloki jak chcą i gdzie chcą.

Budżet miasta. Całkowitym kuriozum była ubiegłoroczna próba odrzucenia przez radnych PO budżetu miasta. W mediach pisano, że Platforma chciała zacząć w ten sposób kampanię przed tegorocznymi wyborami samorządowymi - utrudnić życie urzędującemu prezydentowi, a ułatwić swojemu kandydatowi. Jak mogła skończyć się ta historia? Tak jak w Dębicy, w której radni nie przyjęli budżetu - miasto dosłownie stanęło, dramatycznie spadły dochody, wzrosło zadłużenie, zaś wszystkie inwestycje przesunęły się o co najmniej rok. Potrafią Państwo wyobrazić sobie taką sytuację w Krakowie?

Dlatego do łez bawi mnie hasło wyborcze PO, która za nasze (z budżetu państwa) pieniądze obkleja miasto billboardami z hasłem: z daleka od polityki. Uważam, że tylko kandydaci niezależni, niezwiązani z żadną partią polityczną, dają gwarancję działania na rzecz dobra miasta. Kandydaci partyjni nie potrafią zostawić przed Salą Obrad telefonów komórkowych, z których płyną do nich wytyczne od prezesów partii. I to ich powinniśmy z życia samorządu zdecydowanie skreślić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz