piątek, 5 listopada 2010

Marzenia o kampanii dobrych praktyk

„Politycy rzecz jasna przychodzą wtedy, gdy jest kampania. W tym roku spodziewamy się wszystkich kandydatów na prezydenta. Na pewno będzie prezydent Jacek Majchrowski, Stanisław Kracik i Andrzej Duda. Politycy zawsze ostro konkurują ze sobą” – zauważył Mikołaj Kornecki z Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa, zapowiadając tegoroczną kwestę na cmentarzu Rakowickim. Pomijając fakt, że kwestowałem jeszcze jako wojewoda, a potem jako prezydent Krakowa co roku stałem z puszką na cmentarzu Rakowickim ( i zapewniam, nie był to czas kampanii), to pomyślałem, że sporo w tych słowach gorzkiej prawdy. Dlatego nie wybrałem się w tym roku na Rakowice. Uznałem, że nie odpowiada mi towarzystwo osób, które będą nerwowo rozglądać się, czy aby telewizja już przyjechała i których główną troską będzie to, czy szczegółowa relacja z kwesty pojawi się w wieczornej „Kronice”. Wybrałem cmentarz Podgórski, bo wierzę, że coroczne kwesty mają sens. Robię to od lat dla moje własnej satysfakcji, że pomagam ocalić pamięć o przeszłych pokoleniach dla przyszłych pokoleń, a nie dlatego, żeby pouśmiechać się do fotoreporterów.

Tegoroczna kwesta na Rakowicach, a właściwie raczej agitacja na cmentarzu, sprowokowała mnie do rozmyślań o kampanii dobrych praktyk. Co rozumiem pod tym pojęciem? To, że kandydaci na radnych i prezydenta są ludźmi kompetentnymi, którzy mierzą siły na zamiary. Że będą w stanie sprawować funkcje do jakich aspirują, nie wywołując rumieńców zażenowania na twarzach mieszkańców miasta, dowiadujących się o decyzjach podejmowanych przez ich przedstawicieli. Kampania dobrych praktyk to jednak przede wszystkim kampania, w której kandydaci biorą odpowiedzialność za słowo. Nie mamią wyborców nierealnymi, choć doskonale brzmiącymi wizjami, ale potrafią uczciwie powiedzieć, co są w stanie wykonać.

W dziedzinie kompetencji i realnych programów jak na razie nie jest najlepiej. Pozwolę sobie choćby przypomnieć obietnicę oddawania kompetencji radom dzielnic (samorząd w Polsce ma tylko trzy szczeble), budowy parkingów w gminach ościennych dla dojeżdżających do pracy w Krakowie (czy kandydat chce wydawać pieniądze gminy poza jej granicami?), czy budowy żłobków (jak obliczyła jedna z gazet, pomysłodawca chciałby wybudować 60 placówek, ale nie zna ich kosztów, więc nie do końca wiadomo, jak realnie miałoby to wyglądać).

Już teraz jest jasne, że na przeprowadzenie w Krakowie kampanii dobrych praktyk przyjdzie nam jeszcze poczekać co najmniej do następnych wyborów. Na pocieszenie zostaje mi tylko to, że Gazeta Wyborcza, która jak wiadomo za mną nie przepada, uznała, że to właśnie mój program jest najbardziej realistyczny. Wiedzą Państwo dlaczego? Bo wiem, na co naprawdę stać Kraków, sprawdziłem to i konsekwentnie realizuję. Nie obiecuję gruszek na wierzbie, i wierzę, że wyborcy to docenią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz