piątek, 24 września 2010

Metrem na wybory

No i stało się. Premier ogłosił datę wyborów – 21 listopada. Nie zasypiając gruszek w popiele, kandydaci ruszyli do kampanii. Niektórzy stawiając żądania, niektórzy chwaląc mnie jako dobrego gospodarza miasta, a jeszcze inni składając wielkie obietnice dotyczące np. powstania metra w Krakowie. Uważam, że czas kampanii ma swoje prawa i można wiele rzeczy obiecać, byleby były to obietnice mające choćby częściowe pokrycie w rzeczywistości.

Nie jestem zwolennikiem składania obietnic bez pokrycia. A niestety tylko tak mogę traktować pomysł na budowanie metra w przyszłej kadencji samorządu. Powiem więcej – w ciągu najbliższych lat metro w Krakowie z pewnością nie powstanie. Skąd takie moje przekonanie? Już wyjaśniam.

Po pierwsze – koszt. Nieznane są tak naprawdę koszty budowy choćby jednej linii podziemnej kolei. Fachowcy mówią o 300-400 milionach złotych za kilometr. Łatwo więc policzyć, że koszt budowy 10 kilometrów metra to już 3-4 miliardy złotych. A przypomnę, że budżet miasta to ok. 3,5 miliarda.

Po drugie – pieniądze z budżetu państwa. Mierzi mnie podawanie argumentu, iż prezydent z PO będzie miał przełożenie na rząd z PO i w ten sposób będzie w stanie załatwić fundusze na metro. Tak się tworzy republikę kolesi, a nie demokratyczne państwo prawa, w którym o gradacji wydatków z budżetu państwa decydują rzeczywiste potrzeby. Spuszczę już litościwie zasłonę milczenia na mizerię finansów publicznych. Powiem tylko, że na przyszły rok, na zabezpieczenie melioracyjne całego województwa małopolskiego w budżecie państwa przewidziane jest… 5 milionów złotych.

Po trzecie – zmiana rządów. W przyszłym roku mamy wybory parlamentarne. Rozumiem, że politycy PO są tak pewni wygranej, że mogą składać obietnice na wyrost – na najbliższe lata. Ostrzegałbym przed taką pewnością. Jestem prezydentem Krakowa już osiem lat, w tym czasie współpracowałem już z rządami SLD, PiS i PO. To naprawdę zmienia się jak w kalejdoskopie. A co będzie jeśli w przyszłorocznych wyborach wygra inna formacja polityczna? Wtedy prezydent z PO z rozgrzebanym metrem miałby bardzo trudną sytuację…

Po czwarte – problemy własnościowe. Rozumiem również, że PO ma opracowany plan wywłaszczania prywatnych właścicieli działek, których w Krakowie jest najwięcej? Warszawa ma mnóstwo terenów będących własnością gminy. Kraków w swoje grunty jest ubogi. Pytanie o wywłaszczenia pod budowę metra jest zatem jak najbardziej zasadne.

I po piąte – rozwijamy szybki tramwaj. Nie jest jeszcze idealny, ale ciągle przemy do przodu. Już w październiku ruszy budowa jego linii na Ruczaj, będzie również połączenie do Nowej Huty. Są wykonywane analizy, które mają odpowiedzieć na pytanie, czy jest możliwe puszczenie ruchu tramwajowego w centrum pod powierzchnią ziemi. Czemu mamy więc w połowie drogi zarzucać to, co już rozpoczęliśmy?

Zupełnie inną kwestią jest to, czy chciałbym, by w Krakowie metro było. Oczywiście, chciałbym. Tak samo jak i chciałbym, by w Krakowie wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

1 komentarz:

  1. Po szóste Panie Prezydencie - ludzie przestali patrzeć z boku na mieszkańców Nowej Huty. Wreszcie staje się Dzielnicą, a nie jakimś dziwnym obszarem o brudnej tożsamości. Oczywiście człowiek rozsądny powie, że wszędzie znaleźć można i blaski i cienie - niestety nie każdemu chce się pomyśleć i fama leci. Proszę nie zapominać o NH, ta dzielnica podobnie jak pozostałe również wymaga renowacji i odnowy. Jak jest? Myślę, że coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń