środa, 23 marca 2011

Kto rzuci kamieniem?

Od kilku tygodni przy okazji jakichkolwiek rozmów o sytuacji finansowej budżetu miasta, pada argument kwoty nagród (czyli inaczej premii), jakie w ubiegłym roku otrzymali magistraccy urzędnicy. Kwoty „skandalicznie wysokiej” - 9 mln zł.

Pozwolę sobie na początek nie polemizować, tylko odwołać się do prostej matematyki. 8 mln 900 tys. zł złotych brutto podzielone na 2300 zatrudnionych osób, podzielone przez 12 miesięcy w roku daje „skandalicznie wysoką” kwotę 322 zł brutto. Minus podatek, który zabiera 1/3 kwoty, i mamy 200 zł netto z groszami.

Do tego proszę wziąć pod uwagę, że od kilku lat zarobki w urzędzie realnie nie wzrosły, a podwyżki uwzględniały jedynie stopień inflacji. I pewnie, w świetle legend o bajońskich zarobkach i luksusowym życiu urzędników, wielu z Państwa zdziwi informacja, że spora część krakowskich urzędników ( nie tylko w magistracie, ale i innych urzędach) nie zarabia nawet 2 tysięcy złotych na rękę, a pensja powyżej dwóch tysięcy uważana jest za bardzo dobrą.

Premia w każdej firmie ma nagradzać pracownika za zaangażowanie i motywować do coraz lepszej pracy. Tak samo jest w magistracie. Nie boję się głosów tych, którzy posługują się stereotypami i z założenia urzędników nie lubią i nie szanują. Dlatego nie zamierzam zrezygnować z tej formy docenienia dobrych pracowników i okazania szacunku dla ich pracy.

I pozwolę sobie zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt: tak się składa, że ci radni, którzy najchętniej w gazetach wypowiadają się na temat szukania oszczędności w kieszeniach zarabiających niewiele urzędników, sami są przedsiębiorcami lub piastują stanowiska kierownicze w rozmaitych instytucjach. Trudno więc się dziwić, że z perspektywy ich zarobków dodatkowe 200 zł do pensji nie ma żadnego znaczenia.

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie chce zostać finansowo doceniony za swoją solidną pracę przez pracodawcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz