Na ten dzień czekają z
pewnością wszyscy krakowscy kibice. 9 maja puchar Henri Delaunaya przyjedzie do
Krakowa. Wierzę, że będzie to dzień, w którym wszyscy po raz pierwszy poczujemy
atmosferę Mistrzostw Europy na ulicach naszego miasta. Puchar, który znamy z relacji
telewizyjnych, teraz będzie na wyciągnięcie ręki, każdy będzie mógł go z bliska
obejrzeć i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Zapraszam wszystkich
Państwa na plac Szczepański.
Ten nastrój oczekiwania
na wielkie piłkarskie święto powoduje, że powraca pytanie, czy nie żal nam, że
w Krakowie nie odbędzie się żaden mecz.
Oczywiście, że żal. Ciągle czuję niesmak, że przy podejmowaniu decyzji
ważniejsza okazała się polityka niż rzeczywiste przygotowanie miasta do roli organizatora. Z satysfakcją jednak myślę
o zdziwieniu wielu osób, gdy okazało się, że ponad głowami polityków przygotowanie
Krakowa docenili trenerzy drużyn narodowych – Anglii, Holandii i Włoch. Gdyby
nie brak jeszcze jednego stadionu w mieście, jestem przekonany, że gościlibyśmy
także Francuzów. Jeszcze nigdy w historii Mistrzostw Europy tak wiele drużyn
nie wybrało tego samego miasta na swoją bazę treningową. Niedawno Kraków
wizytowała podkomisja sejmowa zajmująca się przygotowaniami Polski do rozgrywek
EURO2012. Nie tylko nasze przygotowanie zostało wysoko ocenione, ale wręcz padło
stwierdzenie, że wbrew wszystkiemu wyścig o EURO2012 wygrały nie
miasta-gospodarze rozgrywek, ale właśnie pominięty Kraków.
Gorąco wierzę, że tak
właśnie jest. Spróbujmy więc odpowiedzieć na pytanie, co zyska Kraków na tym,
że będziemy tutaj gościć trzy mocne drużyny. Przede wszystkim ogromną promocję.
Już teraz Krakowem interesują się dziennikarze z całej Europy. Piszą nie tylko
o naszej bazie sportowej (czasem też niestety o kibicach), ale przede wszystkim
pokazują Kraków i to, co warto w mieście zobaczyć. Tak będzie przez całe
mistrzostwa. Już teraz stacje telewizyjne szukają najpiękniejszych, najbardziej
charakterystycznych miejsc w naszym mieście, z których będą mogły na żywo
podsumowywać kolejny dzień rozgrywek. Miasta nigdy nie byłoby stać na to, by w
tak wielu zagraniczych tytułach zamieścić reklamę Krakowa. Dzięki EURO mamy ją
za darmo. Specjaliści od turystyki podkreślają z kolei, że przyjedzie do nas
inna grupa kibiców, niż ci, którzy wybierają się na jeden mecz i wracają do
domu. Przyjadą do nas ludzie, którzy mogą sobie pozwolić, przede wszystkim ze
względów finansowych, by towarzyszyć swojej drużynie i zostać w pobliżu jej
bazy pobytowej kilka dni. A ponieważ jestem przekonany, że Kraków bardzo im się
spodoba, to z pewnością o atrakcjach naszego miasta opowiedzą swoim znajomym.
Pozostaje najważniejsze
pytanie: czy zarobimy? Bezpośrednio budżet miasta na EURO2012 raczej nie
zarobi, ale z pewnością zyskają krakowianie, bo przecież kibice będą robić
zakupy w krakowskich sklepach, korzystać z restauracji, kawiarni, taksówek,
komunikacji miejskiej...
Nie wiem, która z
drużyn zdobędzie puchar Henri Delaunaya, ale jestem przekonany, że Kraków na
EURO2012 wygra. Wbrew wszystkiemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz