wtorek, 8 maja 2012

A właśnie, że wygramy!

Na ten dzień czekają z pewnością wszyscy krakowscy kibice. 9 maja puchar Henri Delaunaya przyjedzie do Krakowa. Wierzę, że będzie to dzień, w którym wszyscy po raz pierwszy poczujemy atmosferę Mistrzostw Europy na ulicach naszego miasta. Puchar, który znamy z relacji telewizyjnych, teraz będzie na wyciągnięcie ręki, każdy będzie mógł go z bliska obejrzeć i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Zapraszam wszystkich Państwa na plac Szczepański.
Ten nastrój oczekiwania na wielkie piłkarskie święto powoduje, że powraca pytanie, czy nie żal nam, że w Krakowie nie odbędzie się żaden mecz.  Oczywiście, że żal. Ciągle czuję niesmak, że przy podejmowaniu decyzji ważniejsza okazała się polityka niż rzeczywiste przygotowanie miasta do  roli organizatora. Z satysfakcją jednak myślę o zdziwieniu wielu osób, gdy okazało się, że ponad głowami polityków przygotowanie Krakowa docenili trenerzy drużyn narodowych – Anglii, Holandii i Włoch. Gdyby nie brak jeszcze jednego stadionu w mieście, jestem przekonany, że gościlibyśmy także Francuzów. Jeszcze nigdy w historii Mistrzostw Europy tak wiele drużyn nie wybrało tego samego miasta na swoją bazę treningową. Niedawno Kraków wizytowała podkomisja sejmowa zajmująca się przygotowaniami Polski do rozgrywek EURO2012. Nie tylko nasze przygotowanie zostało wysoko ocenione, ale wręcz padło stwierdzenie, że wbrew wszystkiemu wyścig o EURO2012 wygrały nie miasta-gospodarze rozgrywek, ale właśnie pominięty Kraków.
Gorąco wierzę, że tak właśnie jest. Spróbujmy więc odpowiedzieć na pytanie, co zyska Kraków na tym, że będziemy tutaj gościć trzy mocne drużyny. Przede wszystkim ogromną promocję. Już teraz Krakowem interesują się dziennikarze z całej Europy. Piszą nie tylko o naszej bazie sportowej (czasem też niestety o kibicach), ale przede wszystkim pokazują Kraków i to, co warto w mieście zobaczyć. Tak będzie przez całe mistrzostwa. Już teraz stacje telewizyjne szukają najpiękniejszych, najbardziej charakterystycznych miejsc w naszym mieście, z których będą mogły na żywo podsumowywać kolejny dzień rozgrywek. Miasta nigdy nie byłoby stać na to, by w tak wielu zagraniczych tytułach zamieścić reklamę Krakowa. Dzięki EURO mamy ją za darmo. Specjaliści od turystyki podkreślają z kolei, że przyjedzie do nas inna grupa kibiców, niż ci, którzy wybierają się na jeden mecz i wracają do domu. Przyjadą do nas ludzie, którzy mogą sobie pozwolić, przede wszystkim ze względów finansowych, by towarzyszyć swojej drużynie i zostać w pobliżu jej bazy pobytowej kilka dni. A ponieważ jestem przekonany, że Kraków bardzo im się spodoba, to z pewnością o atrakcjach naszego miasta opowiedzą swoim znajomym.
Pozostaje najważniejsze pytanie: czy zarobimy? Bezpośrednio budżet miasta na EURO2012 raczej nie zarobi, ale z pewnością zyskają krakowianie, bo przecież kibice będą robić zakupy w krakowskich sklepach, korzystać z restauracji, kawiarni, taksówek, komunikacji miejskiej...
Nie wiem, która z drużyn zdobędzie puchar Henri Delaunaya, ale jestem przekonany, że Kraków na EURO2012 wygra. Wbrew wszystkiemu!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz