poniedziałek, 14 listopada 2011

Jestem zaszczycony...

Tak bardzo zaszczycony, że aż będę musiał się ująć za tymi, których dziennikarz relacjonujący dla Gazety Wyborczej składnie kwiatów przed Krzyżem Katyńskim nie zauważył, najwyraźniej wpatrzony we mnie jak w obrazek. Napisał bowiem, że jak składałem kwiaty to wbiegł Stanisław Markowski ze zdjęciem pary prezydenckiej, a jak odchodziłem to rozległy się brawa. Otóż przede wszystkim warto by było zauważyć, że nie byłem sam, a kwiaty SKŁADALIŚMY większą grupą – obok mnie stali: marszałek województwa, wicewojewoda, przewodniczący sejmiku wojewódzkiego, przewodniczący Rady Miasta Krakowa i przedstawciele związków kombatanckich. Nie śmiałbym także twierdzić, że brawa były skierowane wyłącznie pod moim adresem.

Czytam po raz kolejny zdanie napisane przez dziennikarza i mnożą mi się pytania. Staram się dociec intencji autora, ale nie sposób. Czy to dobrze, że składałem kwiaty? Co ma do tego zdjęcie pary prezydenckiej? Czy ci, co bili brawo są za czy przeciw? A jeżeli przeciw, to przeciw czemu dokładnie? A może jednak są za? Staram się, ale nic z tej relacji nie rozumiem. Oprócz tego, że moje nazwisko występuje w parze ze słowem incydent.

Skoro dla mnie, bezpośredniego uczestnika wydarzeń, ten opis jest mglisty i niezrozumiały, to co dopiero dla Czytelników, którzy pod Krzyżem Katyńskim nie byli. A potem się dziwić, że coraz częściej narzekamy na rzetelność dziennikarską...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz