Powraca temat kanału ulgi. Nigdy nie byłem zwolennikiem tego rozwiązania. Moje wątpliwości budzi fakt, że kanał został zaprojektowany ponad 100 lat temu na obrzeżach miasta. Kraków się rozrósł i teraz otrzymalibyśmy kilometry dodatkowych wałów w samym centrum, które w razie powodzi stanowiłyby dodatkowe zagrożenie. Nikt nie jest też w stanie oszacować rzetelnie kosztów budowy kanału. Pieniądze zapisane w rządowym programie w większości mają pochodzić ze środków Unii Europejskiej. Nie mamy w tej chwili gwarancji, że w ogóle je dostaniemy. Sam wykup terenów pod kanał ulgi szacujemy bardzo wstępnie na ok. 600 mln zł. Pieniądze pochodzące z budżetu państwa raczej na tę inwestycję nie wystarczą. A przecież to będzie budowa realizowana praktycznie w sercu miasta. Nie może trwać latami jak budowa zbiornika w Świnnej Porębie. Nikt też w Warszawie nie oszacował kosztów, które spadną na miasto: przekładka infrastruktury podziemnej, a w końcu budowa 9 (!) mostów. Wydaje mi się, że szybciej i ekonomicznej postawić na inne rozwiązania chroniące miasto przed powodzią: rząd powinien zmodernizować zaniedbane wały, wyremontować stopnie wodne i wybudować zbiorniki retencyjne. Obiecałem już, że przekażę teren gminny pod budowę takiego zbiornika w Bieżanowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz