środa, 7 września 2011

Byle do października

To będzie długi i ciężki miesiąc... Kampania wyborcza rozkręca się i już widać, jak bardzo mylą się Ci, którzy mieli nadzieję, że kandydaci na parlamentarzystów zajmą się „wielką polityką”, a miasto zostawią w spokoju.

Obiecywanie wszystkim wszystkiego, a swoim kolegom w szczególności kwitnie. Przy czym najłatwiej jest oczywiście obiecać to, co znajduje się w zasięgu ręku i nie wymaga sięgania do własnego portfela: inwestycję na zamówienie (kolegi oczywiście), zmianę uchwały rady miasta, wprowadzenie jakieś ulgi dla jednej grupy, za którą ostatecznie zapłacą wszyscy krakowianie, itd...

Przykład? Proszę bardzo!
6 lipca rada miasta podjęła uchwałę w sprawie stawek za zajęcie pasa drogowego. Poprzednia uchwała tego typu była podjęta w 2004 roku, nic więc dziwnego, że i ceny poszły w górę. Płacić drożej nikt nie lubi, zaprotestowały więc agencje reklamowe, które do tej pory płaciły za reklamę na ulicy np. 0,55 zł dziennie, a teraz zapłacą 2 zł. I cóż się dzieje? Do wiceprzewodniczącej Rady Miasta Krakowa (z Platformy Obywatelskiej) i do Przewodniczącego Komisji Budżetowej RMK (z Platformy Obywatelskiej) przychodzą przedstawiciele agencji reklamowych. Właścicielką jednej z nich jest żona Sekretarza Generalnego (Platformy Obywatelskiej). Efekt? Obietnica pomocy w zmianie uchwały tak, by nowe stawki były zadowalające dla agencji reklamowej.

Inny przykład? Proszę bardzo!
Nie da się dyskutować ze stwierdzeniem, że w Krakowie brakuje żłobków. Konstruując budżet, radni (z Prawa i Sprawiedliwości) zaproponowali wpisanie do budżetu zakup lokalu na żłobek w konkretnym rejonie Krakowa. Tak się stało. Zgłosiła się spółdzielnia mieszkaniowa, zaoferowała lokal, rozpoczęły się negocjacje. Jak łatwo się domyślić niełatwe, bo i cena niezbyt niska - 1,5 mln zł, a i wymagania dla żłobków wysokie. Nie zgadną Państwo, kto pojawił się podczas negocjacji prowadzonych przez urzędników. Na negocjacje przyszedł radny Krakowa (z Prawa i Sprawiedliwości) i przedstawił się jako... przedstawiciel spółdzielni mieszkaniowej.

Poprosiłem służby finansowe urzędu, by zliczyły, ile kosztują nas uchwały Rady Miasta Krakowa. Nie wszystkie oczywiście, tylko te, które niepotrzebne ograniczają dochód miasta lub generują niepotrzebne wydatki. Wyszło, że w kasie miasta mielibyśmy prawie 180 mln zł więcej. Przykład może nie najkosztowniejszy, ale pierwszy z brzegu: Kraków zaprasza rodziny repatriantów. Zasada jest taka, że jeżeli zaprosimy rodzinę, ale nie wskażemy jej konkretnie z nazwiska, to miasto zapewnia tylko mieszkanie, a już za utrzymanie płaci budżet państwa. Jeżeli natomiast wskażemy konkretną rodzinę, to całe koszty przyjmujemy na siebie. Może mi Państwo odpowiedzą, dlaczego radni uparcie kierują zaproszenia do konkretnych rodzin?

Jak widać przed każdymi wyborami szczególnie łatwo rozdaje się cudze pieniądze. Tak właśnie traktuję odgrażanie się radnych w mediach, że w najbliższym czasie planują wycofać się z już uchwalonych podwyżek. Efekt medialny z pewnością będzie świetny. My będziemy zmuszeni za niego zapłacić. To będzie długi i ciężki miesiąc...

2 komentarze:

  1. Chwała Bogu, tu w Krakowie wszyscy o wszystkich wiedzą, swój rozum mamy i naszych radnych znamy z codziennego uśpienia, kiedy nie ma wyborów. A że społeczeństwo coraz bardziej świadome i obywatelskie nauczyliśmy się, że polityka to teatr, który nas mami i w który w zasadzie się nie wierzy. Szkoda tylko, że aktorzy tego teatru nie liczą się i nie doceniają Publiczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ma Pan rację, Panie prezydencie, kandydatom do Parlamentu łatwo przychodzi obiecywanie poprawy sytuacji w regionie, z którego startują, ale to przecież nie ta skala. Nie dziwią mnie obietnice przedwyborcze dotyczące spraw lokalnych w kampanii podczas wyborów samorządowych. Z pewnością miało to przełożenie na wynik wyborów. I słusznie, to radni mają wpływać na działania w terenie. Podczas kampanii w wyborach do Parlamentu dobrze byłoby jednak, gdyby kandydaci skupili się na sprawach kraju, na tym, w jaki sposób chcą poprawić sytuację państwa i nas wszystkich. Proszę kandydatów, by nie obiecywali tego, na co nie mają wpływu w swoich okręgach wyborczych, by nie obiecywali "gruszek na wierzbie", by nie "podlizywali się" swoim wyborcom obietnicą dokończenia obwodnicy, zwiększeniem miejsc w żłobkach i przedszkolach, uregulowaniem sprawy parkowania itp., a skupili się na swoich pomysłach naprawy państwa, co w konsekwencji przełoży się na poprawę życia nas wszystkich

    OdpowiedzUsuń