Radny Grzegorz Stawowy jak zwykle wie najlepiej. Wczoraj na antenie Radia Kraków zechciał wyrazić pogląd, że nakazałem pracownikom ZIKiT-u zebrać podpisy poparcia pod kandydaturą prof. Włodzimierza Roszczynialskiego do Senatu. Całą sytuację oczywiście nie omieszkał nazwać „niemoralną”.
Muszę przyznać, że z tym ostatnim zdaniem pana radnego się zgodzę. Zbieranie podpisów w jakimkolwiek urzędzie jest niedopuszczalne i jeżeli taka praktyka miała miejsce, to nie stało się to ani za moją wiedzą, ani tym bardziej zgodą. Sam wielokrotnie podkreślałem, że w żaden sposób nie zamierzam powiązać inicjatywy „Obywatele do Senatu” z działaniem Urzędu Miasta Krakowa. Na wszystkie spotkania jeździłem zawsze za własne pieniądze i w czasie urlopu.
Jeżeli ktoś z własnej inicjatywy i w dobrej wierze chciał pomóc kandydatowi na senatora, ale w rezultacie zachował się głupio, bezmyślnie i niedopuszczalnie to powinien ponieść tego konsekwencje. Powinna się też tym przypadkiem zająć Państwowa Komisji Wyborcza. Od razu jednak dodam – za zbieranie podpisów nie zamierzam pracownicy ZIKIT-u ani zastrzelić, ani poćwiartować, choć najwyraźniej oczekują tego ode mnie dziennikarze Gazety Wyborczej.
Zajadłość Gazety Wyborczej w udowadnianiu mi, że to ja jestem przyczyną wszystkich nieszczęść nie jest mnie już w stanie zdziwić. Nie zgadzam się jednak, by przy okazji deprecjonować ludzi, którzy postanowili włączyć się w ideę izby samorządowej i swoim doświadczeniem wspierać działania miast.
W rozmowie z dziennikarzem Radia Kraków Grzegorz Stawowy zechciał z satysfakcją stwierdzić o „Obywatelach do Senatu”, że „mamy do czynienia z pierwszym potknięciem tej inicjatywy”.
Dziś, gdy wiemy już, że były szef radnego Stawowego - Janusz Sepioł, startujący z list PO do Senatu, zbierał podpisy pod swoją kandydaturą w Urzędzie Marszałkowskim, chętnie usłyszałbym komentarz w wykonaniu pana radnego. Może coś w stylu, że to niemoralne zachowanie, a PO zaliczyła i rozliczy potknięcie?
Muszę przyznać, że z tym ostatnim zdaniem pana radnego się zgodzę. Zbieranie podpisów w jakimkolwiek urzędzie jest niedopuszczalne i jeżeli taka praktyka miała miejsce, to nie stało się to ani za moją wiedzą, ani tym bardziej zgodą. Sam wielokrotnie podkreślałem, że w żaden sposób nie zamierzam powiązać inicjatywy „Obywatele do Senatu” z działaniem Urzędu Miasta Krakowa. Na wszystkie spotkania jeździłem zawsze za własne pieniądze i w czasie urlopu.
Jeżeli ktoś z własnej inicjatywy i w dobrej wierze chciał pomóc kandydatowi na senatora, ale w rezultacie zachował się głupio, bezmyślnie i niedopuszczalnie to powinien ponieść tego konsekwencje. Powinna się też tym przypadkiem zająć Państwowa Komisji Wyborcza. Od razu jednak dodam – za zbieranie podpisów nie zamierzam pracownicy ZIKIT-u ani zastrzelić, ani poćwiartować, choć najwyraźniej oczekują tego ode mnie dziennikarze Gazety Wyborczej.
Zajadłość Gazety Wyborczej w udowadnianiu mi, że to ja jestem przyczyną wszystkich nieszczęść nie jest mnie już w stanie zdziwić. Nie zgadzam się jednak, by przy okazji deprecjonować ludzi, którzy postanowili włączyć się w ideę izby samorządowej i swoim doświadczeniem wspierać działania miast.
W rozmowie z dziennikarzem Radia Kraków Grzegorz Stawowy zechciał z satysfakcją stwierdzić o „Obywatelach do Senatu”, że „mamy do czynienia z pierwszym potknięciem tej inicjatywy”.
Dziś, gdy wiemy już, że były szef radnego Stawowego - Janusz Sepioł, startujący z list PO do Senatu, zbierał podpisy pod swoją kandydaturą w Urzędzie Marszałkowskim, chętnie usłyszałbym komentarz w wykonaniu pana radnego. Może coś w stylu, że to niemoralne zachowanie, a PO zaliczyła i rozliczy potknięcie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz