Pamiętają Państwo mur rzeźni, wzdłuż którego jeździło się brzegiem Wisły w stronę ronda Grzegórzeckiego? Posępny, odrapany, wręcz depresyjny. Na szczęście odszedł w niepamięć - tam, gdzie miejsce dla siebie znalazł również cały układ architektoniczny tego zakątka Krakowa. O czym zapomnimy wkrótce? Może o Zabłociu, które zmienia się z miesiąca na miesiąc.
Mój doktorant, który mieszka przy ul. Saskiej opowiadał mi, że kiedy przyjechał na plac – jeszcze nawet nie budowy – gdzie miał powstać blok z jego mieszkaniem, przeraził się. Puste pola, ogródki działkowe, w oddali jedna ulica. Zastanawiał się, czy aby na pewno robi dobrze decydując się na kredyt i kupno mieszkania w tym miejscu. Teraz już tak nie narzeka na lokalizację. Owszem, mówi mi, że czasem przekraczając remontowaną ulicę Nowohucką, niezbyt miło myśli o tej inwestycji, ale zaraz zdaje sobie sprawę, że nikt nie robi mu tego na złość, że trzeba zacisnąć zęby żeby za jakiś czas było lepiej. I żartem dodaje, że gdyby wiedział 10 lat temu, że będzie nowa linia tramwajowa na Golikówkę, szukałby mieszkania przy ul. Lipskiej, choćby teraz miał dłużej stać w korku.
Okolica ta zmienia się bowiem nie do poznania. Zabłocie, będące do niedawna konglomeratem poprzemysłowych hal i placów magazynowych odzyskuje należny mu kształt – miejsca położonego w bezpośredniej bliskości centrum miasta.
Zaczęło się od filmu „Fabryka Schindlera”. To po nim na Zabłocie ruszyli turyści by zobaczyć budynki, w których pracowali Żydzi uratowani przed zagładą. Nie ma co ukrywać - przerażał ich widok podupadłej dzielnicy przemysłowej w środku miasta. Zostało więc Zabłocie objęte Lokalnym Programem Rewitalizacji. Celem rewitalizacji jest wyprowadzenie danego obszaru ze stanu kryzysowego poprzez usunięcie zjawisk, które spowodowały jego degradację.
I tak się dzieje. Ulokowanie w tej poprzemysłowej i mocno zaniedbanej okolicy powstającego Muzeum Sztuki Współczesnej, niedawne uruchomienie muzeum Fabryka Schindlera – to pierwsze, aczkolwiek bardzo poważne jaskółki, które ożywiają tę dzielnicę. Żeby nie być gołosłownym – niedawno w pobliżu oddany do użytku został nowoczesny obiekt biurowy o ciekawych kształtach, powstał nowy kompleks budynków mieszkalnych, na potrzeby mieszkaniowe zaadoptowany został dawny młyn, w którym powstały modne lofty. A są już zapowiedzi powstania kolejnych inwestycji mieszkaniowych na tym terenie. Mówi się również głośno o propozycji wybudowania w tej dzielnicy przez samorząd województwa nowego gmachu filharmonii. Dlaczego nie? Dobra komunikacja tej części miasta (potwierdzona pierwszą linią szybkiego tramwaju przez pl. Bohaterów Getta w stronę Kurdwanowa), daje wielkie możliwości dla rozwoju. Okazuje się więc, że miejska ingerencja w – zdawałoby się – zrujnowane i stracone dla mieszkańców tereny poindustrialne, daje efekty.
A to nie koniec inwestycji w tym rejonie. Choć podnoszą się głosy krytyki na temat świeżo postawionej kładki „Bernatki” łączącej Kazimierz z Podgórzem (a czemu tak blisko mostu, a czemu tylko pieszo-rowerowa, a w ogóle – czy nie ma pilniejszych wydatków?), nie poprzestaniemy na niej. Powstanie również kładka, która połączy dwa brzegi Wisły na wysokości Zabłocia. Bo każda z tych kładek – zarówno „Bernatka”, jak i ta na Zabłocie – przyczyni się do ożywienia terenu, na których powstała.
Ciekawe, czy gdyby mój doktorant nie mieszkał już na Saskiej, zdecydowałby się na poszukiwanie lokum na Zabłociu?
Mój doktorant, który mieszka przy ul. Saskiej opowiadał mi, że kiedy przyjechał na plac – jeszcze nawet nie budowy – gdzie miał powstać blok z jego mieszkaniem, przeraził się. Puste pola, ogródki działkowe, w oddali jedna ulica. Zastanawiał się, czy aby na pewno robi dobrze decydując się na kredyt i kupno mieszkania w tym miejscu. Teraz już tak nie narzeka na lokalizację. Owszem, mówi mi, że czasem przekraczając remontowaną ulicę Nowohucką, niezbyt miło myśli o tej inwestycji, ale zaraz zdaje sobie sprawę, że nikt nie robi mu tego na złość, że trzeba zacisnąć zęby żeby za jakiś czas było lepiej. I żartem dodaje, że gdyby wiedział 10 lat temu, że będzie nowa linia tramwajowa na Golikówkę, szukałby mieszkania przy ul. Lipskiej, choćby teraz miał dłużej stać w korku.
Okolica ta zmienia się bowiem nie do poznania. Zabłocie, będące do niedawna konglomeratem poprzemysłowych hal i placów magazynowych odzyskuje należny mu kształt – miejsca położonego w bezpośredniej bliskości centrum miasta.
Zaczęło się od filmu „Fabryka Schindlera”. To po nim na Zabłocie ruszyli turyści by zobaczyć budynki, w których pracowali Żydzi uratowani przed zagładą. Nie ma co ukrywać - przerażał ich widok podupadłej dzielnicy przemysłowej w środku miasta. Zostało więc Zabłocie objęte Lokalnym Programem Rewitalizacji. Celem rewitalizacji jest wyprowadzenie danego obszaru ze stanu kryzysowego poprzez usunięcie zjawisk, które spowodowały jego degradację.
I tak się dzieje. Ulokowanie w tej poprzemysłowej i mocno zaniedbanej okolicy powstającego Muzeum Sztuki Współczesnej, niedawne uruchomienie muzeum Fabryka Schindlera – to pierwsze, aczkolwiek bardzo poważne jaskółki, które ożywiają tę dzielnicę. Żeby nie być gołosłownym – niedawno w pobliżu oddany do użytku został nowoczesny obiekt biurowy o ciekawych kształtach, powstał nowy kompleks budynków mieszkalnych, na potrzeby mieszkaniowe zaadoptowany został dawny młyn, w którym powstały modne lofty. A są już zapowiedzi powstania kolejnych inwestycji mieszkaniowych na tym terenie. Mówi się również głośno o propozycji wybudowania w tej dzielnicy przez samorząd województwa nowego gmachu filharmonii. Dlaczego nie? Dobra komunikacja tej części miasta (potwierdzona pierwszą linią szybkiego tramwaju przez pl. Bohaterów Getta w stronę Kurdwanowa), daje wielkie możliwości dla rozwoju. Okazuje się więc, że miejska ingerencja w – zdawałoby się – zrujnowane i stracone dla mieszkańców tereny poindustrialne, daje efekty.
A to nie koniec inwestycji w tym rejonie. Choć podnoszą się głosy krytyki na temat świeżo postawionej kładki „Bernatki” łączącej Kazimierz z Podgórzem (a czemu tak blisko mostu, a czemu tylko pieszo-rowerowa, a w ogóle – czy nie ma pilniejszych wydatków?), nie poprzestaniemy na niej. Powstanie również kładka, która połączy dwa brzegi Wisły na wysokości Zabłocia. Bo każda z tych kładek – zarówno „Bernatka”, jak i ta na Zabłocie – przyczyni się do ożywienia terenu, na których powstała.
Ciekawe, czy gdyby mój doktorant nie mieszkał już na Saskiej, zdecydowałby się na poszukiwanie lokum na Zabłociu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz